czwartek, 10 października 2013

8. Nowe oblicze Cz.1

Wiem, że czekaliście i bardzo przepraszam, ale mam też szkołę. A nauczyciele poszaleli. Przez 2 tygodnie napisałam 8 prac klasowych i chyba z 7 kartkówek.
 Mimo że chciałam napisać ten rozdział i mam go w głowie, to nie mogłam znaleźć czasu żeby przelać moje myśli do komputera.
Niestety nie tak miało to wyglądać, chciałam dodać cały rozdział (8 stron) ale dodaję dla was 4 strony. Myślę że zasługujecie chociaż na małą część.

Szczerze, nie podoba mi się końcówka tego rozdziału ale początek uwielbiam. xd
Zapraszam do czytania, a obiecuję że 2 część pojawi się w sobotę, chociażbym miała siedzieć do 2 w nocy.  :*
_____________


Ginny patrzyła na nich nierozumiejącym wzrokiem. Oto jej najlepsza przyjaciółka stała przed drzwiami frontowymi, cała mokra, z wielkim uśmiechem na twarzy i obejmowana przez Ślizgona
-Wszystko z Tobą okej Herm? – zaniepokoiła się Weasley. Bała się że Malfoy odurzył ją jakimiś środkami. Hermionie szybko zszedł uśmiech z twarzy i cała się spięła,  kiedy przeniosła wzrok na Dominika, stojącego za rudą.
-Draco trzymaj mnie, bo przysięgam że ten  chłopak zaraz straci życie. –wysyczała nie odrywając wzroku od blondyna. Dominik odruchowo cofnął się krok do tyłu uderzając w ścianę. Malfoy mocniej złapał ją za ramię.
-Nie chcesz tego. Nie jest tego wart, to zwykły dupek. Odpuść sobie. – Szeptał jej do ucha. Jego głos działał na nią kojąco. Rozluźniła się lekko, ale drugą ręką dyskretnie wyjmowała różdżkę z kieszeni. Ślizgon zauważył jej poczynania i szybko unieruchomił jej rękę. – Hermiona…  - po jej kręgosłupie przeszedł dreszcz. – Spokojnie. – Posłusznie wsunęła magiczny patyk do kieszeni.  Wreszcie oderwała wzrok od znienawidzonego chłopaka i spojrzała wprost na szaroniebieskie tęczówki Dracona. Uśmiechnęła się lekko i znów spojrzała na Dominika.
-Powiedz mi Delaney, dlaczego pokazujesz się z Ginny, chociaż wyraźnie Ci tego zabroniłam? – jej głos i postawa wyrażały pełne zrelaksowanie, chociaż w środku gotowała się ze złości.
Ruda stała i patrzyła się to na jedną to na drugiego. Zdziwiło ją zachowanie Hermiony w stosunku do Malfoya, była taka miła, słuchała się i nawet się uśmiechnęła. Jeszcze bardziej zdziwiły ją czyny Ślizgona. Stał i jakby nigdy nic obejmował jej przyjaciółkę i szeptał jej do ucha. Stwierdziła że musi koniecznie porozmawiać z nią co się wydarzyło między nią a blondynem. Najbardziej jednak zdziwiło ją zachowanie Miony w stosunku do drugiego Ślizgona. Postanowiła się jak najszybciej dowiedzieć o co chodzi.
-Miona, ja…
-Tak zwracają się do mnie przyjaciele, a ty się do nich nie zaliczasz – przerwała mu.
-Hermiona, wiem, że nie mogę, ale musiałem.
-Ona wie? – zapytała głośniej Herm.
Odpowiedziała jej cisza.
-CZY ONA WIE!? – prawie wykrzyknęła. Malfoy widząc jej złość zacząć gładzić ją po ramieniu. Gdyby było to możliwe szczęka Gin właśnie gruchnęła by o ziemię.
-Nie gap się tak Weasley, bo wyglądasz jak rozdeptana sklątka tylnowybuchowa. – dogryzł jej Smok.  Ruda nie zareagowała tylko wciąż patrzyła się jak Malfoy głaszcze Gryfonkę.  Widziała jak w kącikach jej ust czaił się uśmiech zadowolenia. Najwyraźniej szatynce to nie przeszkadzało.  Jednak uśmiech ten szybko zniknął.
-Wnioskuję, że nie. W takim razie powiedz jej co takiego wspaniałego uczyniłeś.
-Może ktoś mi powie o co tutaj schodzi – Ruda pozbierała szczękę z ziemi i postanowiła się odezwać.
-Niech ten kretyn Ci powie.
Weasley szybko zwróciła swój wzrok na swojego towarzysza.
-Ginny, ja…
Znów zapadła cisza
-No Delaney, nie mamy całego dnia.  Radzę Ci się pospieszyć, bo gdzieś za około..hm… 5 minut wyjdzie stąd cała szkoła, więc chyba wolisz przyznać się do tego przy nas, niż przy wszystkich uczniach.  – szatański uśmiech błąkał jej się po twarzy.
Draco był pełen podziwu dla niej. To jak sobie wyostrzyła język zaintrygowało go.
-Tylko się na mnie nie złość…
-Nie ona wcale nie będzie zła. – wcięła się z sarkazmem Hermiona – ona będzie ostro wkurwiona.  No albo będzie płakać.
Tym razem to Malfoyowi opadła szczęka.  Gdyby było to możliwe Dominik odsunął się krok, ale dotykał plecami muru. 
-Zabiłem… - reszta zdania nie mogła mu przejść przez gardło.
-Wszyscy wiemy że nie chodzi tu o twoją rybkę. – utrudniała mu zadanie Gryfonka.
-Zabiłem Freda – powiedział ledwo słyszalnym głosem.  Jednak Ginny była na tyle blisko że usłyszała.  Jej twarz wyrażała niedowierzanie. Jednak Hermiona nie odpuszczała.
-Co proszę? Głośniej.
-Tak byłem śmierciożercą i Zabiłem Freda Weasleya! – prawie wykrzyknął. – Dlaczego Ci aż tak na tym zależy co? – Naskoczył na Hermionę. – Nie popełniałaś nigdy błędów? Zawsze byłaś taka przemądrzała za jaką się uważasz? – mówił podchodząc do niej. Zatrzymał się pół metra od stojącej pary. – A może to leży w naturze szlam? - powiedział to z taką nienawiścią i niechęcią w głosie jakiej Gryfonka nigdy nie słyszała.
Draco natychmiastowo się spiął i zacisnął szczęki. Miona podniosła prawą rękę i z całej siły uderzyła otwartą dłonią policzek chłopaka.  Towarzyszył temu głośny odgłos plaśnięcia.
Malfoyowi drugi raz opadła szczęka. Ginny lekko mokra od łez patrzyła się z niedowierzaniem na przyjaciółkę. Dominik dotknął się delikatnie w miejsce gdzie widniał czerwony ślad.
Granger szybko wyswobodziła się z uścisku chłopaka i z gracją podeszła do drzwi uchyliła i je i pociągnęła rudą za ramię wciągając do zamku. Zatrzasnęła z hukiem drzwi.
-Ta dziewczyna ma temperament. – odrzekł Smok i poszedł w ślad za dziewczynami specjalnie potrącając ramieniem zdezorientowanego blondyna.

Szły korytarzem w stronę wierzy Gryffindoru. Hermiona po części zadowolona z siebie. Po raz pierwszy odzywała w taki sposób do kogoś.  Z satysfakcją obserwowała miny Malfoya. Wiedziała że znał ją tylko ze strony przemądrzałej kujonki.  Pomyślała, że przyszedł czas, żeby pokazać mu jej inne oblicze.  Mimowolnie przypomniała sobie jak głaskał ją po ramieniu. Zrobiło jej się tak ciepło a serce przyspieszyło tępo. Szeroki uśmiech wypłynął na jej twarz.
-Widzę po twojej minie, że spodobały Ci się poczynania tej fretki?
-Yyy….
-Herm. To Malfoy. Wiesz nie chcę Cię oceniać ale czemu mu pozwoliłaś na… głaskanie się?... Jak to dziwnie brzmi. – zaśmiała się krótko – Tylko bądź szczera.
-Nie wiem. Może dlatego że uspokajało mnie to? Podobało? I chyba też dlatego że ten baran się patrzył i nie chciałam dać mu satysfakcji.
-Czujesz coś do niego?
-Oszalałaś? To że no… ten… to nie znaczy że jestem w nim zakochana… czy coś w tym stylu. Pamiętaj że jestem z nim pogodzona dopiero od 2 tygodni. 
-Ale mógł już Ci się wcześniej spodobać.  Co prawda jest Ślizgonem… ale wygląd ma.
-Gin… odpuść. – przerwała jej z uśmiechem Hermiona.

Siedzieli w pokoju wspólnym. Wszyscy razem. Jak za dawnych lat. Rozmawiali, śmiali się, jedli babeczki i pili kremowe piwo z prywatnych zapasów Ginny.
-Hej siedzimy tu już kilka godzin. Chodźmy się przejść po zamku. – zaproponowała Hermiona.
Wstali równocześnie i wyszli grupą na korytarz. Szatynka szła przodem gadała z Rudą.  Harry razem z Ronem i Nevillem wymieniali się wzajemnie żartami, co chwila wybuchają śmiechem.  Właśnie schodzili schodami na drugie piętro, kiedy go zobaczyła, razem ze swoją świtą. Szli w hierarchii.  On na czele, z uroczo roztrzepanymi włosami, bez uczniowskiej szaty, w szarych Jeansach i białej koszuli z rozpiętymi kilkoma guziczkami. Obok niego równie przystojny Blaise ubrany cały na czarno. Za nim Nott i Higgs. Kolejny szkolni przystojniacy. Koło nich szła rozgadana Pansy z Astorią i jej siostrą Dafne.
Wiedziała że spotkanie tych obu grup jest nieuniknione, jednak bała się, co wyniknie. Oni szli w kierunku schodów z których Gryfoni właśnie zeszli. Innej drogi nie było. Już z daleka widziała jak na jego ustach pojawia się kpiący uśmiech.  Obie grupy zatrzymały się równo na środku korytarza. Hermiona naprzeciwko Malfoya, za to Ginny patrzyła się wyzywająco na Zabiniego. Reszta osób ustawiła się po bokach swoich „przedstawicieli”.
Wszystkie twarze zwróciły się na Pottera który odezwał się pierwszy:
-No proszę kogo my tu mamy! Samiec alfa i jego stado fretek.  Chyba trzeba wam zafundować eliksir na zmianę koloru włosów. Bylibyście pięknym stadem platynowych zwierzątek.
Podczas konwersacji Harrego i Diabła,  Draco leciutko dotknął dłoni Gryfonki i szybko wysłał myśl.
~Musimy się zachowywać jak kiedyś.
Cała drgnęła kiedy usłyszała jego głos w swojej głowie. Dopiero teraz sobie przypomniała o komunikacji mentalnej. Dlatego jej dotknął. Uczyli się na razie porozumiewać za pomocą dotyku. Mimowolnie uśmiechnęła się do niego.
Znów szybkie dotknięcie
~Zacznij mnie wyzywać, chyba na to czekają.
- Czemu nie jesteś w swojej norze? Tak jak to fretki.
~Nie mogłaś wymyślić czegoś bardziej kreatywnego. Stać Cię na więcej.
~Jakoś ciężko mi cokolwiek wymyśleć kiedy zaczęłam Cię lubić.
~Czym sobie zasłużyłem za taki zaszczyt?
~Może odpowiedz coś? Dobrze że chociaż Harry i Zabini się przegadują. 
- W Norze to mieszkają Ci  biedacy.
-Hej! Obraź mnie jeszcze raz to pożałujesz! – wykrzyknął Ron.
-Co mi może zrobić taki wypłosz jak ty?
-Zaraz zobaczysz. – zaczął wyciągać różdżkę z kieszeni, ale Hermiona szybko złapała go za nadgarstek.
-Daruj sobie. Nie jest tego wart. Nie jest nawet wart naszej uwagi. Chodźmy stąd. – ruszyła przed siebie specjalnie potrącają Dracona i dotykając jego dłoni.
~To było sztuczne.
~Wiem. Ale chyba nic nie zauważyli. Powiem teraz jeszcze coś, tylko się nie obraź.
Wymiana myśli jest dużo szybsza, więc ich rozmowa trwała niecałe dwie sekundy.
- Chodzić nie umiesz?! Ty nędzna szlamo?! – krzyknął za nią i całą grupą Gryfonów. Ślizgoni ryknęli śmiechem.
-Idziemy! – powiedział do swojej świty i ruszył w stronę schodów prowadzących na trzecie piętro.

_________
Mam wielką prośbę!
KAŻDY KTO PRZECZYTAŁ NIECH ZOSTAWI KOMENTARZ. Chciałabym wiedzieć ile osób w rzeczywistości to czyta. :D
Pozdrawiam was kochani i czekajcie do soboty.
~Vitalia

niedziela, 29 września 2013

7. Hogsmeade

HA! Mówiłam że dzisiaj wstawię i jest! :D
Wybaczcie za te 2 miesiące przerwy, już wszystko wraca do normy. :D
Serdeczne podziękowania dla mojej kochanej Em! Bez której tego rozdziału by nie, było. Zmotywowała mnie, pomogła i podała kilka pomysłów. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. <3
Dziękuję jeszcze Kamili. :*
To chyba tyle.
Życzę miłego czytania. + rozdział na razie bez bety, ale już jutro wstawię poprawiony.
Pozdrawiam. :33

P.S. Następny rozdział raczej w niedzielę, chociaż nie wiem bo mam baardzo dużo sprawdzianów.
P.P.S. Kilka osób pytało się ile mam lat. Więc odpowiadam. Rocznik 98, czyli 15 lat.

_____________

Obecność Malfoya sprawiała że nie czuła się swobodnie. Każdy jej mięsień był napięty  a ona cały czas uważała żeby nie potknąć się o kamień lub poślizgnąć na błocie.  Cieszyła się w duchu, że nie rozmawiają, bo ciężko byłoby jej mówić. Miała sucho w gardle, a dłonie mokre od potu. Poprawiła nerwowo skurzaną kurtkę. Kątem oka zobaczyła że Draco z zaciekawieniem ogląda guzik swojej koszuli.  Widać było że nie tylko jej było niezręcznie.  Mimowolnie się uśmiechnęła.  Przeszli jeszcze kilka metrów. Hermionie zaczynało się nudzić. Po co wyciągnął ją na spacer do wioski jak nie odezwał się odkąd wyszli z Wielkiej Sali. Postanowiła chrząknąć.  Chłopak dalej zajmował się swoimi guzikami.  Chrząknęła jeszcze raz. Nic. Zero reakcji z jego strony. Zaczynało już ją to denerwować. Przystanęła i złapała go za ramię odwracając w swoją stronę. Zauważyła że w uszach ma słuchawki. Nie widziała ich wcześniej, dopiero teraz kiedy wiatr odgarnął mu włosy.  Szybkim i gwałtownym ruchem wyciągnęła mu je z uszu.
-To ty przez ten cały czas słuchałeś sobie czegoś? A ja myślałam, że nie chcesz ze mną rozmawiać.
Draco nie zwracając uwagi na jej słowa wyciągnął z kieszeni mugolski odtwarzacz mp3 i wyłączył piosenkę.
-Używasz produktów mugoli?
-To takie dziwne?
-Tak, ponieważ wydawało mi się, że taki wielki arystokrata jak ty brzydzi się niemagicznymi osobami i wszystkim co z nimi związane.
-Czasami się na coś przydają –odpowiedział zwijając słuchawki.
-To może chociaż pokaż czego słuchasz. – zainteresowała się Hermiona. Była ciekawa czego może słuchać Malfoy.
-Uwierz mi Granger,  nie spodoba Ci się. Nie słuchasz takiej muzyki. Mogę się założyć że na swojej masz same utwory Chopina.
-Pokazałabym Ci, ale zostawiłam w pokoju. Stwierdziłam, że to nieładnie słuchać muzyki kiedy idziesz z kimś na spacer.
-Masz – podał jej słuchawkę a drugą włożył do ucha. Musiała się przysunąć do niego, bo kabelek był za krótki.  Wyciągnął odtwarzacz i włączył muzykę. Hermiona w mgnieniu oka poznała co to za utwór.
-To przecież Guns n Roses! – krzyknęła - November Rain! Merlinie! Moja ulubiona! Podgłośń!
-Co?
-Oj daj to! - Szybko wyciągnęła mp3 z jego kieszeni i zwiększyła głośność.  Zaczęła kiwać głową i podrygiwać stopą w rytm muzyki. – Pokaż co jeszcze tam masz. -  Zaczęła przeglądać  jego utwory.
–O! Fear of the dark! Słuchasz też Iron Maiden? Jest spokojna, ale uwielbiam. I Matallica, Nirvana, Red hot chilli peppers, Queen… i nawet Luxtorpeda! Merlinie! Słuchasz tego samego co ja! To wszystko jest świetne!  - była coraz bardziej zafascynowana,
-Nigdy nie pomyślałabym, że słuchasz takiej muzyki.
-A ja że ty. Taka poukładana Granger słucha rocka. Nie wiedziałem.
-A jak miałbyś wiedzieć.  Zresztą jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
-Chętnie się dowiem. – uśmiechnął się w ten czarujący sposób  i puścił oczko. Hermiona mimowolnie lekko się zarumieniła.
-Wiesz może już chodźmy. Chłodno trochę a w Trzech miotłach jest ciepło. Zresztą mam ochotę na kremowe piwo. – Ruszyli razem w ciszy słuchając muzyki. Ale nie była to już krępująca cisza. Hermiona całkowicie się rozluźniła.

W Trzech miotłach był dzisiaj bardzo duży tłok. Wszystkie stoliki były pozajmowane, a Madame Rosmerta dwoiła się i troiła by umilić gościom pobyt. Draco właśnie zamawiał dwa kremowe piwa a Hermiona rozglądała się za jakimkolwiek wolnym miejscem. Niestety nie mogła nic znaleźć.
-Nie mamy gdzie usiąść – zwróciła się to towarzysza
-Oczywiście że mamy. Ja zawsze mam gdzie usiąść. Dobrze jest mieć kontakty, nawet w takich miejscach jak Trzy miotły. Poczekaj tu.
Malfoy zostawił dziewczynę samą przy barze i poszedł w stronę właścicielki klucząc między stołami. Zobaczyła jak nachyla się w jej stronę i mówi coś cicho do jej ucha. Rosmerta spojrzała w jej stronę, a następnie szeroko uśmiechnęła się do chłopaka i odeszła.  Zadowolony dał znak ręką do Hermiony żeby podeszła.  Bez słowa pociągnął ją za rękę i poprowadził na koniec knajpy. Otworzył drewniane drzwi  zapraszają dziewczynę do środka.
Pokój wyglądał przyzwoicie.  Ściany pomalowane na biało, nie jak w głównym pomieszczeniu zrobione z drewna.  W rogu stał barek z alkoholami, a naprzeciwko  zwykły mugolski kwiat doniczkowy.   Z boku stało kilka krzeseł. Po środku stał stół wykonany z ciemnego drewna.  Wokół niego ustawione były 3 krzesła. Draco przeniósł jedno z nich pod ścianę.
-Co to za miejsce?
-To jest moje prywatne pomieszczenie. Właśnie na okazje takie jak ta. Kiedy nie ma gdzie usiąść a musisz z kim porozmawiać.  Rzadko tu przebywam, ale dzisiaj postanowiłem zrobić wyjątek.
-Dlaczego dzisiaj?
-Bo chcesz się dowiedzieć dlaczego ten przychlast Delaney zrobił to co zrobił.
Dopiero teraz przypomniała sobie o prawdziwym powodzie spotkania z Malfoyem. 
-A  niestety tam – ręką wskazał drzwi – każdy w promieniu  dwóch metrów usłyszałby o czym rozmawiamy. Po to istnieje to miejsce.  No ale nie będę Cię zanudzał. Pewnie aż rozsadza Cię z ciekawości. Napijesz się czegoś?  - Wstał i podszedł do barku.
-Piwo kremowe.
-Z imbirem czy bez?
-Może być z imbirem.
Szybko przygotował jej napój, a sam  zadowolił się  ognistą whiskey.
-Dziękuję. – uśmiechnęła się. Już podniosła szklankę do ust, ale Draco jej przerwał.
-Skąd wiesz że nie dolałem amortencji?
-Co? – odstawiła z hukiem piwo.
-Mam tam spory zapas – wskazał na barek
-Nie zrobiłeś tego.
-Jesteś pewna?
-Tak, ponieważ Ci ufam. 
-Sprawdź.
-Nie ma potrzeby, wiem że tego nie zrobiłeś i koniec.
- Jak chcesz Granger, ale pamiętaj że cię ostrzegałem.
Podniosła szklankę do ust, dyskretnie wąchając napój.  Tak jak myślała, nic jej nie wlał. Zrobiła duży łyk.
-Wszystko zaczęło się 2 lata temu kiedy Voldemort szukał ludzi którzy będą mu wierni i oddani. Oczywiście mój ojciec jako jego wierny pies zaabsorbował całą naszą rodzinę. Nie byłem zbytnio ucieszony, ale nie miałem wyjścia. Kazał mi odnaleźć moich kolegów i zaciągnąć ich do jego armii. Jak to w Slytherinie dużo było potencjalnych kandydatów, ale jak przyszło co do czego to każdy się bał. Znalazłem tylko 3 ochotników. Crabb, Goyle i Delaney.  Aby dowieść  swojej lojalności każdy z nich miał zadanie do wykonania.  I uwierz mi, sam bym czegoś takiego nie dokonał.  Musieli na oczach wszystkich śmierciożerców torturować  a na końcu zabić własną matkę.  To było straszne. 
-Zrobili to? – spytała Hermiona ledwo słyszalnym głosem, a oczy zaszkliły jej się od łez. Pohamowała je jednak.
-Nie mieli wyboru, albo zabiliby matki, albo on zabiłby ich.  Jeśli to ja miałbym wybierać, wolałbym umrzeć, niż do końca życia ponosić winę za jej śmierć.  Voldemort bardzo się ucieszył że pozyskał nowych ludzi.  Potem nie wiem co się z nimi działo.  Dopiero dzień przed Bitwą o Hogwart dowiedziałem się, że  Dominik działał na dwa fronty.  Kiedy niechcący zabił Weasley’a tak na prawdę celował we mnie.
-Chciał Cię zabić?!
-I udałoby mu się gdyby Fred nie przebiegał akurat tamtędy.   Kiedy już Czarny Pan został pokonany spytałem się go dlaczego zabił rudego. Powiedział mi prawdę. Że chciał mnie zabić. Wkurzyłem się na niego. Wiedziałem że będzie zabijał śmierciożerów, ale nigdy bym nie pomyślał że chodzi o mnie.  Jeszcze mu nie wybaczyłem i dlatego, może jak zauważyłaś, odnosi się do mnie z szacunkiem.
-To dlatego powiedziałeś wtedy że nie ma prawa odmówić .
-Tak,  musiał Ci powiedzieć o Fredzie,  bo ja tak powiedziałem.
Hermiona zamyśliła się i wypiła ostatni łyk piwa.  Draco wstał od stołu i poszedł po drugą szklankę whiskey.
-Chcesz jeszcze piwa?
-Nie dziękuję.
-A czy Dominik…
Nie dane jej było dokończyć ponieważ usłyszeli stukanie do drzwi.  Ale nie takie zwykłe. Inne. Trzy puknięcia przerwa jedno puknięcie, znów przerwa i jeszcze raz trzy. Chłopak odłożył szybko butelkę na miejsce.
-Wstawaj! Szybko. Moja matka tu jest, a to znaczy że będzie chciała siedzieć w tym pokoju. Zawsze tu siedzi. Trzeba stąd iść… nie głównymi drzwiami! Tyłem.  – W ekspresowym tempie posprzątał szklanki i poustawiał krzesła.
-Tu nie ma drzwi.
-Jesteśmy czarodziejami czy nie? – mówiąc to wyciągnął różdżkę i zastukał w odpowiednie butelki z trunkami. Ściana zaczęła się przesuwać ukazując wyjście. Wyszli na boczną drużkę.
-To gdzie teraz idziemy? – spytała
-Co powiesz na miodowe królestwo? Nie jadłem słodyczy stamtąd od dobrych kilku lat.
Weszli razem do sklepu. Hermiona wybrała lukrowane pałeczki, musy-świstusy i Super-gumę Drooblesa i fasolki wszystkich smaków. Podeszła do kasy.
-To będzie 5 galeonów i 7 sykli. – Już wyciągała pieniądze z kieszeni kiedy przed nią wbił się Malfoy z całym koszykiem słodyczy.
-Daj spokój, ja zapłacę.
-Oh, dzięki.
-Proszę jeszcze doliczyć to. – zwrócił się do kasjerki.
Wyszli ze sklepu z dwoma siatkami słodyczy.
-Musiałeś naprawdę długo nie jeść słodyczy.
-No trochę czasu minęło. – uśmiechnął się – Na co masz teraz ochotę? – spytał zaglądając do reklamówki. -  Może pieprzne diabełki… nie one się nie nadają. Dam je Zabiniemu. To może… Lizaki w kolorze krwistych befsztyków… Też nie… O wiem. Paszteciki z dyni… - podał jednego Hermionie. – Ten smak. Pamiętam jak matka robiła takie w domu. To było tak dawno. – zjedli jeszcze po jednym paszteciku kierując się w stronę placu. - Gdzie chcesz teraz… Moja mama! Nie może mnie z Tobą zobaczyć! – Szybko wszedł do najbliższego sklepu zostawiając dziewczynę stojącą przed sklepem Madame Malkin.
-Nie może go zobaczyć ze mną? – spytała sama siebie. Zabolało. Nie chciał żeby zobaczyła go z kimś jej pokroju. Ze szlamą.
  Koło niej przechodziła Narcyza. Ku zdziwieniu Hermiony zatrzymała się przy niej.
-Dzień dobry Pani.
-Dzień dobry Granger. Wiem, że nie powinnam się Ciebie o to pytać, ale widziałaś mojego syna?
Nie wiedziała co ma zrobić, była zła na Malfoya i gotowa wydać go, ale jednak nie zrobiła tego.
-Niestety nie. Pewnie będzie później. Na razie ze szkoły jestem tylko ja. Potem przyjdzie więcej osób, więc pewnie i on.
-Dziękuję. – i bez słowa pożegnania odeszła. Hermiona nie czekając na Dracona ruszyła szybkim krokiem  w stronę wyjścia z wioski. Po kilku sekundach dogonił ją.
-Dobrze że nie powiedziałaś gdzie jestem.  Nie chcę z nią teraz rozmawiać.
Przystanęła i spojrzała mu prosto w oczy.
-Dlatego że poszedłeś do wioski ze szlamą, prawda? Bo przecież taki arystokrata jak ty nie może się zadawać z kim takim jak ja.
-Wiesz, że nie oto chodzi.
-Więc co miałeś na myśli mówiąc, że  „ Nie może mnie z Tobą zobaczyć”?
-Eee…
-No właśnie – odwróciła się i poszła w stronę zamku.
-Hermiona, zaczekaj. – dogonił ją
-Hermiona?
-Wolisz Granger?
-Nie, ale dziwnie to brzmi w twoich ustach.
-Musisz się przyzwyczaić.
-Nie zmieniaj tematu Malfoy.
- No dobrze. Przepraszam. Mi nie przeszkadza, że jesteś takiej a nie innej krwi, ale moja matka ma swoja poglądy. Nie wiem jakby zareagowała. Wybaczysz mi? – uśmiechnął się do niej tak, że każdej dziewczynie w zamku zmiękłyby kolana, nawet jej.
-Dobrze wybaczam.
Ucieszył się jak małe dziecko i wyciągnął fasolki wszystkich smaków na siłę wpychając Hermionie jedną z nich do buzi.  Usiedli na ławce rzucając sobie nawzajem fasolki i śmiejąc się w najlepsze.  Nagle zaczął padać deszcz. Stwierdzili że wrócą już do Hogwartu. Draco wyciągnął odtwarzacz i włączył Red Hot Chilli Peppers - Otherside. Całą drogę powrotną śpiewali i skakali w kałuże.  Kiedy byli już na błoniach deszcz ustał i zaczął wiać bardzo silny wiatr. Hermiona zatrzęsła się z zimna. Draco przyciągnął ją do siebie i objął ramieniem. Nie protestowała, nawet uśmiechnęła się lekko pod nosem,  wdychając zapach jego pięknych perfum. Byli już prawie pod drzwiami kiedy z zamku wyszła Ginny, a za nią Dominik.  Przystanęła a jej mina mówiła wszystko.

sobota, 27 lipca 2013

6. Zabójca

Obiecałam, ze rozdział wstawię dzisiaj, więc jest. trochę krótki i nie zawiera wątku który chciałam tu umieścić, ale następna notka będzie o wieele dłuższa, gdyż wyjeżdżam i przez 2 tyg nie będzie notek. :C Dzisiaj jest bez bety, więc przepraszam za wszelkie błędy, a na pewno takie są i to pewnie dużo. xd Nie wiem co się z nią dzieje, ale i tak ją pozdrawiam. (Odezwij sie na GG) :D
I jeszcze jedno ogłoszenie. Ten rozdział był pisany razem z Emersonn, tak jak mówiłam wcześniej. Pomysły są jej, a ja je napisałam. Jeden z jej pomysłów będzie jeszcze w 7 rozdziale. Dziękuję Ci kochana! <3
No chyba tyle.
Pozdrawiam was. :*


-Miona Ja… To jest dla mnie bardzo trudne. Proszę nie pomyśl o mnie źle. Ja musiałem to zrobić. Znaczy… nie, nie tak.  Merlinie! Jak Ci to powiedzieć. – mówił jakby sam do siebie. – Może najpierw chodź, usiądziemy. – nie czekając na jej decyzję przeszedł szybko przez dziedziniec. Usiadł z brzegu na drewnianej ławce, obok niego usiadła dziewczyna. Złapał ją za rękę. – Gdyby nie Draco, nie musiałbym ci nic mówić. Moglibyśmy się dalej przyjaźnić, ale po tym co ci powiem, nie będziesz  chciała ze mną rozmawiać.  Hermiona ja… ja zrobiłem coś strasznego.
Gyrfonka trzymając jego dłoń czuła, że drży.  Chłopak jąkał się i zacinał. Wydać było że strasznie trudno mu o tym mówić. Podświadomie czuła, że musi się przygotować, na coś strasznego. Coś czego nigdy by się nie spodziewała.
-Hermiona, to ja zabiłem Freda Weasley’a. – Powiedział to z wielką powagą i smutkiem. Hermiona siedziała chwilą w bezruchu. Nie docierało do niej, że to co powiedział to prawda.
Nagle puściła szybko jego dłoń i zerwała się jak oparzona z ławki, trzęsąc się z gniewu.
-nie! niemożliwe! ty! jak mogłeś! zaufałam ci! broniłam cię przed całym Gryffindorem, że jesteś inny! jak bardzo się myliłam! jesteś nic nie wartym Śligonem, jak każdy z twojego domu! jak mogłeś zabić mojego przyjaciela! wiesz jak to jest stracić kogoś bliskiego? jeszcze dowiadując się, że zabił go twój kolega który na pozór jest miły i przyjacielski! a co się kryje wewnątrz? MORDERCA!! – Każde jej słowo które krzyczała było dla niego jak cios małym nożem, kilkadziesiąt nożyków wbijających się w serce, robiąc wielką ranę. Tak bardzo ją polubił, a teraz to wszystko stracił. Przez niego. Przez Malfoya. Ostatnie słowo wykrzyczała mu prosto w twarz z taką mocą, że kilka osób które było na dziedzińcu odwróciło głowy w ich stronę. Morderca, morderca, morderca…  jeden wyraz, to jedno słowo odbijało się echem w jego głowie i poszerzyło najbardziej jego ranę. Zamknął oczy. Nie chciał wiedzieć tej złości i łez, które obficie spływały po jej policzkach. Czekał na kolejną falę oskarżeń, jednak nic takiego nie nastąpiło. Usłyszał jedynie szept.
-Nic, nie zmieni tego kim jesteś Dominiku. A jesteś zabójcą. – wysyczała mu do ucha. I odeszła bardzo szybkim krokiem. Chciał ją gonić, ale wiedział że to nic nie da. Jednak ruszył biegiem za dziewczyną. Dogonił ją przed drzwiami zamku, właśnie kładła rękę na klamce.
-Miona poczekaj, daj mi wytłumaczyć.
-Nazywają mnie tak tylko przyjaciele. – Stała do niego tyłem a jej głos był przepełniony żalem i smutkiem. Nacisnęła klamkę i weszła do holu, zamykając z hukiem drzwi.  Weszła schodami na pierwsze piętro. Zajrzała do Wielkiej Sali. Nikogo w niej nie było. Usiadła pod ścianą. Schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać.  Po paru chwilach usłyszała trzask drzwi. Instynktownie wiedziała kto wszedł do zamku, jednak nie miała zamiaru ruszyć się z miejsca. Stukot jego butów niósł się echem po korytarzu. Wiedziała, że przyjdzie, że zacznie się tłumaczyć, ale ona nie miała zamiaru go słuchać. Poczuła, że znów łapie ją za rękę. Szybko wyrwała ją z uścisku, nie podnosząc głowy.
-Hermiona…
-Możesz sobie tłumaczyć. I tak nic tego nie naprawi. – odpowiedziała powoli unosząc głowę. Spojrzała w jego oczy. Były przepełnione żalem.  Wytarła łzy rękawem i wstała. Lekko się zachwiała, a Dominik już trzymał ją w pasie.
-Nie dotykaj mnie. – powiedziała pełnym oburzenia głosem. Posłusznie zabrał ręce.
-A jeśli ci powiem, że to był przypadek, że nie chciałem go… zabić.
-Idź stąd. I nie odzywaj się do mnie więcej.
-Herm… - ponownie złapał ją za dłoń. Jego dotyk sprawiał, że czuła obrzydzenie.
-Powiedziałam, że masz mnie nie dotykać. – jej spokój w głosie był jeszcze bardziej przerażający niż gdyby krzyczała. Wyminęła go i skierowała się w stronę schodów na wyższe piętra.
-Żegnaj Dominiku. Nigdy Ci tego nie zapomnę. – Odwróciła się w jego stronę, a łzy znów popłynęły po jej policzkach. Szybko wytarła je rękawem. – A i zostaw Ginny. Nie będzie się zadawać z zabójcą swojego brata. - Odwróciła się plecami do niego i zaczęła wspinać po schodach w stronę wieży Gryffindoru. Ostatnia łza popłynęła z jej oczu.  Nie wiedziała że w tym samym czasie po jego policzku też spłynęła jedna jedyna słona łza smutku, goryczy i żalu.
*
Draco wyszedł z biblioteki. Wbrew pozorom bywał tam dość często. Prawie tak często jak Granger. A właśnie, ciekawe co z nią. Podobno spotkała się z Delaney’em. No to go urządziłem – uśmiechnął się sam do siebie – Musiał jej powiedzieć. Biedna Granger, gdyby nie ja żyłaby niczego nie świadoma, że jej przyjaciel zabił kogoś tak jej bliskiego. Swoją drogą ciekawe jak zareagowała. Oh! Jak ja bym chciał to zobaczyć. Może jeszcze zdążę. Ze swoich sprawdzonych źródeł wiedział że wyszli na dziedziniec i siedzieli na ławce. Może jeszcze jej nie powiedział. Co zrobi jak się dowie? Uderzy go? Zacznie wrzeszczeć? Płakać? Przeklnie go zaklęciem? Jest wiele możliwości, a Granger jest nieobliczalna. Przyśpieszył kroku. Był już na trzecim piętrze kiedy zobaczył ją. Wchodziła po schodach szurając nogami.  Głowę miała lekko pochyloną, patrzyła w podłogę. Nie widziała ludzi obok, ani nie słyszała powitań. A może słyszy ale nie reaguje? Zrobiło mu się nagle jej żal.  Wyglądała strasznie. Oczy i policzki czerwone od płaczu. Makijaż lekko rozmazany od łez. Jednak kiedy podszedł bliżej i przyjrzał się jej, zobaczył że teraz nie płacze. Myślał że go zauważyła, jednak tak nie było. Zaczął iść obok niej. Zastanawiał się czy w ogólne wie, że on tu jest. Postanowił zaznaczyć swoją obecność. Chrząknął. Odczekał chwilę. Nic. Kaszlnął, tym razem głośniej. Zero odpowiedzi.
-Granger? – i tym razem nie doczekał  się reakcji z jej strony.
-Halo! Hogwart do Granger! – podniósł głos i zaczął machać ręką przed jej oczami.  Dopiero wtedy się ocknęła. Potrząsnęła głową. Spojrzała się w jego stronę.
-Malfoy? – wychrypiała.
-Draco. – poprawił
-Przepraszam. – wymamrotała nie patrząc na niego. Znowu opuściła głowę, wbijając wzrok w podłogę.
Zmartwił się trochę. Nie powinno mu być jej żal, ale mimo to trochę szkoda mu jej było. Zawsze taka tętniąca życiem a teraz zaledwie cień. Powolnym i niezdecydowanym ruchem położył jej dłoń na ramieniu.
-Granger, wszystko w porządku? – spytał łagodnym głosem, chodź wiedział, że to najgłupsze pytanie jakie mógł w tej chwili zadać.
-Jest po prostu świetnie. Właśnie się dowiedziałam, że mój kolega zabił mojego przyjaciela. Wprost skaczę z radości. Może zafundujesz mi więcej takich atrakcji? Bo naprawdę świetnie się bawię. – spojrzała prosto w jego oczy patrząc z wyrzutem. – Dlaczego tak Ci zależało bym się dowiedziała?
-Bo tak. Powinnaś znać prawdę. Nawet najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo Granger.
-Ale… - zaczęła, ale nie wiedziała jak skończyć. W tej chwili zaczęła żałować, że nie dała Dominikowi dojść do słowa i nie posłuchała wyjaśnień.
-Tak?
-Dlaczego on to zrobił? Dlaczego akurat jego?
-Nie powiedział Ci? – spytał z niedowierzaniem. Odpowiedziała mu cisza. – No tak. Pewnie nie dałaś mu dojść do słowa.
-Pozwól, że Ci wyjaśnię, tylko może nie tutaj. – nachylił się w jej stronę - Rozejrzyj się. Każdy  się na nas patrzy. A ta – popatrzył w stronę blond włosej Puchonki – od początku naszej rozmowy próbuje dyskretnie zbliżyć się i podsłuchać. Jednak jest tak nieudolna, że…
-Skończyłeś? -  przerwała mu, ponieważ jego twarz była niebezpiecznie blisko jej ucha.
-Nie
-I nie skończysz.
-A chcesz się dowiedzieć przyczyny?
-Głupio się pytasz.
-Jutro jest pierwszy w tym roku wypad do hogsmeade. Pójdziesz ze mną. Zgarnę Cię od razu po śniadaniu, zanim te barany się zlecą.
-Mam iść z Tobą do Wioski?
-Jasne. A czemu nie?
-A czemu tak?
-Bo chcesz znać prawdę.
-Pfff…. Dobrze, pójdę z Tobą.
-To o 10. – uśmiechnął się i odszedł w swoją stronę.
Hermionie trochę się poprawił humor. Uśmiechnęła się nawet lekko do siebie. Idę do wioski z Malfoy’em. Merlinie. Ruszyła szybkim krokiem w stronę łazienki. Nie widziała swojego odbicia, ale podejrzewała, że wygląda strasznie. I miała rację. Gdy spojrzała w lustro, przeraziła się. Lekko rozczochrane włosy i rozmazany tusz do rzęs. Szybko za pomocą różdżki rozczesała i ułożyła włosy, a makijaż zmyła wodą i mydłem. Wytarła twarz chusteczką i dziarskim krokiem ruszyła w stronę wieży Gryffindoru. Nie wiedziała czemu ale perspektywa wycieczki do Hogsmeade z Malfoy’em sprawiła, że na jej twarz wystąpił uśmiech.
Weszła szybko do salonu, nie patrząc na kolegów tylko od razu skierowała się do swojej sypialni.  Na łóżku siedziała Ginny, patrząc wyczekującym wzrokiem na przyjaciółkę.
-Herm? Dowiedziałaś się czegoś?
Powiedzieć jej? Czy nie? Nie mogę, zranię ją. Ale z drugiej strony powinna wiedzieć . Podjęła błyskawiczną decyzję.
-Okazało się, że to nie Dominik na mnie czekał na mnie, a Malfoy. Chciał żebym poszła z nim jutro do Hogsmeade.
-Zgodziłaś się prawda? Powiedz, że tak.
-No tak. Po śniadaniu mamy iść. O 10.
-Dobrze, będę miała czas. – mruknęła do siebie.
-Na co czas? – spytała podejrzliwie Hermiona
-No muszę Cię ubrać i wyszykować. Nie pójdziesz na randkę  w jeansach.
-To NIE jest randka Ginny.
-I tak Cię ubiorę. Zobaczysz jeszcze. – uśmiechnęła się szeroko – Ja teraz muszę wyjść, ale wrócę przed ciszą nocną. Do zobaczenia. – i już jej nie było. Hermiona spojrzała na zegarek. Wskazywał godzinę 19. Jako, że była zmęczona dzisiejszym dniem poszła do łazienki i wzięła długą odprężającą kąpiel w gorącej wodzie która nie stygła z olejkiem lawendowym. Szybko przebrała się w satynową długą koszulę nocną i położyła się do łóżka. Ciekawe jak będzie wyglądał mój jutrzejszy dzień? Z tą myślą zasnęła. A odpowiedź na to pytanie mogła uzyskać już rano.
*
-Hermiona! Hermiona wstawaj! Mamy dwie godziny! To bardzo mało czasu! Szybko! Rusz ten swój piękny tyłek z łóżka i jazda do łazienki! Hermiona! Czas! Czas! Nie chcesz żeby Malfoy na Ciebie czekał? Chcesz pójść głodna? – taką pobudkę załatwiła jej o ósmej rano Ginny. Powoli otworzyła jedno oko, potem drugie.  Zamrugała kilkakrotnie próbując przyzwyczaić się do światła. Podniosła się do pozycji siedzącej. Zobaczyła przyjaciółkę która chyba od dawna jest na nogach.
-No nie patrz się tak, tylko idź do łazienki i się umyj. Pod żadnym pozorem się nie maluj i nie ubieraj. Będziesz przez chwilę chodziła w ręczniku. Do roboty!
Hermiona posłusznie wstała z łóżka i poszła zażyć odświeżający szybki prysznic. Po 10 minutach weszła do sypialni owinięta puchowym zielonym ręcznikiem.
-No dłużej to się nie dało. – skomentowała ruda i rzuciła jej bieliznę. Cicho jęknęła kiedy zobaczyła, że jest czarna i na dodatek koronkowa.
-Nie jęcz mi tu tylko współpracuj! Rób to co mówię, a być może zdążysz zjeść śniadanie.
Szybko weszła do łazienki i zrzuciła z siebie ręcznik. Ekspresowym ruchem założyła stanik i majtki. Już miała wychodzić kiedy drzwi otworzyły się z hukiem. Stała w nich Ginny z ubraniami w ręku.
-Zakładaj to. – położyła ciuchy na szafce i wyszła. Hermiona wzięła je do ręki. Były to czarne leginsy które idealnie eksponowały jej długie i chude nogi. Niebieska lekko prześwitująca koszula i skurzana kurtka. Szybko je założyła obawiając się co jeszcze może wymyślić jej przyjaciółka. Weszła do sypialni. Ginny czekała już przy biurku z kosmetykami.
-Tylko proszę, coś lekkiego.
-Jasne.
Nałożyła jej trochę pudru na twarz. Podkreśliła dolną powiekę kredką i pomalowała rzęsy tuszem. Na usta nałożyła bezbarwny błyszczyk. Włosy wyprostowała jednym zaklęciem. W takim stanie sięgały jej do pasa.
-Jest bardzo dobrze. Jeszcze tylko jedna rzecz. Buty! – Podbiegła do szafy i wyciągnęła czarne zakrywane ośmiocentymetrowe koturny.
Hermiona jęknęła najgłośniej  jak się da.
-Ja się w nich zabiję.
-Spokojnie, wiem że nie chodzisz w takich butach, ale je ulepszyłam magicznie. Nie przewrócisz się w nich.
-Dziękuję Ginny. – dziewczyny przytuliły się mocno.
-Jest 9:30. – chodźmy na śniadanie. Zdążysz coś zjeść zanim fretka Cię zgarnie.
Weszły do Wielkiej Sali i usiadły przy stole Gryfonów. Obydwie zjadły po kilka tostów z dżemem. Hermiona właśnie jadła ostatniego kiedy usłyszała głos.
-Chyba już się najadłaś?
Odwróciła głowę. Przed nią stał młody grecki bóg. Miał na sobie niebieską koszulę a w ręku trzymał marynarkę. Uśmiechnęła się delikatnie.
-Jeszcze nie.
-To bierz tego Tosta. Idziemy zanim ta cała hołota się zleci.
-Eemm… okej. – wzięła śniadanie w rękę i wstała od stoły. Pochwyciła zazdrosne spojrzenia dziewczyn z jej domu. Uśmiechnęła się szeroko do przyjaciółki i odeszła od stołu idąc obok Ślizgona, odprowadzana przez setki damskich i męskich spojrzeń.

poniedziałek, 22 lipca 2013

5. Zmiany i nowości.

Na wstępnie chciałabym podziękować Emersonnowi ze ekspresowe zbetowanie notki :D <3
Dziękuje też Venetii ze polecenie bloga, dzięki temu zrobiło się więcej czytelników. No i dziękuję wam za komentarze, które motywują do pisania.
Życzę miłego czytania! <3
___________


-Granger, ja naprawdę chciałem przeprosić – powiedział trochę zmieszany Draco. Stał i patrzył na nią, oczekując odpowiedzi. Hermiona zadarła głowę do góry, by spojrzeć mu w oczy.  Nie wyrażały żadnej pogardy, jedynie skruchę. Natomiast jej oczy były wielkie jak galeony.
-Em… Yyy…  - zdołała wydusić.  Posunęła się trochę w lewo, by zrobić mu miejsce. Chwilę się zastanowił, ale usiadł koło niej. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić:
 -Naprawdę jest mi głupio. Zachowywałem się jak durne, rozpieszczone dziecko. Którym prawdę mówiąc wciąż jestem. No może już nie dzieckiem, ale… - urwał. Kolejny głęboki oddech  – Nie wiem, jak się czułaś, kiedy ci dokuczałem, ale sądzę że niezbyt fajnie. Ja nigdy tak nie miałem. Wiem, że to nie twoja wina, że jesteś szla…  - przerwał, bo uświadomił sobie że właśnie chciał ją znów obrazić. Tak Draco, przepraszaj ją, jednocześnie obrażając. Jestem idiotą. Szybko się poprawił - dzieckiem mugoli, ale tak mnie wychowano, takie zasady wpoił we mnie ojciec. Zawsze mi powtarzał, żeby tępić osoby takie jak ty, ale ja… ja już tak nie uważam. Jesteś takim samym czarodziejem jak ja – jeszcze jeden głęboki wdech – Po wojnie, kiedy mój ojciec umarł, zacząłem spędzać matką więcej czasu i zmieniła mnie trochę. Jednak jakaś stara część mnie wciąż daje o sobie znać. Zmieniłem się i Przepraszam Granger – skończył wypowiedź. Widać Było, że kosztowało go to bardzo dużo.  Hermiona nie była w stanie nic powiedzieć.  Chłopak czekał. No to palnąłem mowę, że aż Granger zamurowało. No fajnie.
- Draco, ja…. Ja nie wiem co mam powiedzieć. Ja… Ty… Znaczy… - zacinała się.  - No i ten… Ja też przepraszam. Ostatnio Ci się odgryzałam… - chwila ciszy – Co teraz? - spytała cicho i niepewnie.
-Mów do mnie Draco.
 -Co?
-Mam układ. Ja nie nazwę Cię nigdy szlamą, a ty zaczniesz do mnie mówić po imieniu.
 -Hm… okej. Ale ciężko mi się będzie odzwyczaić.
-Mi bardziej. – uśmiechnął się w ten swój wredny, ale i zarazem piękny sposób.  Nastała dość długa  cisza. Obydwoje musieli pozbierać myśli. Pierwsza odezwała się Hermiona.
-Jak to teraz będzie wyglądać? Nagle od tak zaczniemy normalnie rozmawiać? Bez wyzywania? Jak kumple? Nie wyobrażam sobie tego.
-Oj, Granger, Granger.  To że nie nazwę Cię szlamą, to nie znaczy że będę do Ciebie milutki. Nie, nie, nie. Kotku, tak dobrze nie będzie – uśmiechnął się kpiąco.
 -No fakt, czego ja się spodziewałam.
-Ale, rozmawiać możemy. Nie pozabijamy się. Myślę że wpłynie to dość korzystnie dla nas obojga.
-To ty myślisz? – nie mogła się powstrzymać i powiedziała to. Jednak z uśmiechem na twarzy.
-Tak, Granger. Przypominam Ci, że mam tylko trochę gorsze oceny od Ciebie.
-To dlatego, że mamisz nauczycieli tym swoim zniewalającym uśmiechem i pięknym, głębokim spojrzeniem  – kiedy to mówiła zrobiła charakterystyczny ruch palcami, że to co mówi to nieprawda.
 -Ech, wiem, że jestem piękny, ale nie musisz mi o tym wspominać na każdym kroku. Słyszałem to o d wielu dziewczyn. - Uśmiech natychmiast znikł z jej twarzy, a pojawił się grymas gniewu.
-Posłuchaj, ty zapatrzony w siebie Ślizgonie. Nie jestem jedną z tych dziewczyn, które pójdą z tobą do łóżka za piękny uśmiech. Daruj sobie takie gadki.
-Wyluzuj Granger.  Ty to wszystko tak zaraz na poważnie.  To był żart.
 -Aha! Czyli żartujesz sobie z byłych dziewczyn lub z tych, z którymi się przespałeś?
-Bo naprawdę było ich tak dużo…
-Założę się, że jedna na tydzień. No może na dwa tygodnie. Przyznaj się zmieniałeś je częściej niż rękawiczki. Po co?
-O nie! Teraz to przesadziłaś! Faktycznie umawiałem się z wieloma Dziewczynami, bo myślałem, że znajdę tą jedyną.  A już z kim sypiałem, to moja sprawa.
-Ja się ciebie w ogóle nie pytam z kim. Nie interesuje mnie twoje życie intymne. Ale nie szkoda Ci tych dziewczyn? Robisz im nadzieję, a potem najzwyczajniej w świecie wyganiasz je jak muchę z pokoju.
-Ty, już tu nie bądź taką obrończynią. One same tego chciały, zresztą, cholera! Nie będę Ci się spowiadał!
-Nawet o to nie proszę!
 -I dobrze, bo bym ci nie powiedział. Hermiona chwilę się nie odzywała, jednak ta cisza zaczynała być coraz bardziej krepująca.
 -I nadal uważasz, że możemy spokojnie rozmawiać? – spytała z pretensją
-Oczywiście. Przecież co teraz robimy? Rozmawiamy.
 -Raczej chciałeś powiedzieć, że kłócimy się i wrzeszczymy.
- Nie, Granger my tylko się sprzeczamy. To normalne – widząc jej minę dodał – Nie udawaj, że ze świętym Potterem albo tym rudym idiotą nigdy się nie kłóciliście. A o sprzeczaniu już nie mówię.
-Możliwe. I nie nazywaj Rona idiotą.
 -No widzisz. Wszystko zmierza we właściwym kierunku.
-To jest dla ciebie właściwy kierunek?
-A co ty myślałaś? Pogodzimy się i co? Rzucimy się sobie w ramiona?
-Nigdy mi to przez myśl nie przeszło.
 -I dobrze.
-Skończmy już tą rozmowę, bo to do niczego nie prowadzi – oznajmiła wstając – Zaraz będzie obiad. Muszę pogadać z Ginny.
 -No to idziemy.
 -Co? Nie pokażę się  twoim towarzystwie z zamku.
-Jestem aż tak odrażający? – zaśmiał się. Powoli przejechała wzrokiem po jego ciele zaczynając od stóp kończąc na twarzy. Miała sprawiać wrażenie jakby go oceniała.
-Ujdzie w tłumie – uśmiechnęła się. – chodzi o to, że ludzie będą gadać.
-Ooo! Czyżby Granger przejmowała się plotkami i bała tego, co pomyślą o niej inni?
-Nie od dziś Malfoy.
 -Nie, nie, nie. Draco. Od dzisiaj jestem dla Ciebie Draco.
 -Dobrze, ale chodźmy już na ten obiad – chłopak też wstał i ruszyli razem w kierunku zamku.
-Czyli jednak się ze mną pokażesz? – spytał idąc.
 -Oczywiście, że nie. Ja wejdę pierwsza a ty później, po mnie.
 -I myślisz się na to zgodzę?
 -Mam nadzieję.
-Nadzieja matką głupich. Wejdziemy razem do Sali czy tego chcesz czy nie.  
Hermiona nie odezwała się więcej, aż do wejścia do zamku.
-Draco… -  jej głos niósł się echem po korytarzu.
- O widzisz jak to ładnie brzmi – przerwał jej, uśmiechając się w zalotny sposób.
-Draco… – powtórzyła, ale znów nie było dane jej skończyć
-Aż tak bardzo lubisz moje imię, że je powtarzasz co chwila? – uśmiechał się coraz szerzej.
-Draco…
 -I jeszcze raz!? No nie wierzę! – kpił sobie z niej, śmiejąc się w najlepsze. Hermiona też chciało się śmiać, ale zachowała kamienną twarz. Przynajmniej się starała, a nie było to łatwe.
 -Malfoy!...
-Co ja mówiłem? Nie po nazwisku…
-Draco jak spotkamy jakiś moich znajomych to zachowujmy się tak, jak kiedyś – szybko wyrzuciła to z siebie, nim chłopak zdążył jej przerwać, a słowa wymawiała z prędkością karabinu maszynowego. Nastała cisza. Patrzyli sobie nawzajem w oczy. Hermiona nagle poczuła potrzebę wybuchnięcia śmiechem, której nie umiała powstrzymać. Korytarz wypełnił się jej melodyjny śmiech. Chwilę później dołączył męski, ale też bardzo dźwięczny śmiech. Stali przy schodach prowadzących do Wielkiej Sali śmiejąc się jak przyjaciele. Niestety, oczywiście ktoś musiał ich zobaczyć.
-Hermiona? – odezwał się damski głos. Dziewczyna natychmiast poznała do kogo należy i przestała się śmiać. Z dobrego humoru nic nie pozostało, a twarz wyrażała przerażenie. Sama nie wiem czego się boję, może tego że przyłapała mnie na… na czym? Na śmianiu się z Malfoy’em. To chyba nic strasznego, ale… Powoli odwróciła się w stronę wyższych schodów. Z jej przyjaciółką stał ktoś, kogo najmniej się spodziewała.
 -Ginny? Dominik? – spytała z niedowierzaniem.
-Yyy… Hermiono, ja….
-Idź na obiad, ja zaraz przyjdę. – odpowiedziała zdezorientowana Hermiona.  Ruda rzuciła krótkie „cześć” do towarzysza i posłusznie udała się do Wielkiej Sali. Dominik zszedł ze schodów i stanął obok Malfoy’a.
-Witaj Hermiono. – uśmiechnął się  - Draco  – jego głos wyrażał szacunek.
-Delaney. – odpowiedział niedbale chłopak mierząc go wzrokiem.
-Witaj Nik.
 -No tak zapomniałem. Wy się znacie. Czyli zapewne wiesz?
-O czym? – spytała podejrzliwie.
-Nie powiedziałeś jej? – tym razem zwrócił się do chłopaka, który stał z zakłopotaną miną.
-Nie było takiej potrzeby.
-Nie no oczywiście, bo po co jej mówić. No brawo Delaney.
-Draco, ja…
-Idziemy – przerwał Malfoy patrząc srogim wzrokiem na chłopaka. Już się odwracał żeby odejść, kiedy poczuł uścisk na ramieniu. Odwrócił się do dziewczyny – O co chodzi Granger?
-To ty mi powiedz o co chodzi!
Draco nachylił się i szepnął jej do ucha:
 -Spotkaj się z nim, wtedy się wszystkiego dowiesz. Nie będzie miał prawa odmówić  – i odszedł. Hermiona szybko weszła do Wielkiej Sali. Musiała jak najszybciej się rozmówić z Ginny. Odszukała jej rudych włosów przy stole Gryfonów. Siedziała między Harry’m i Ronem, który był czerwony ze złości. Gdy podeszła bliżej zauważyła, że jej przyjaciółka też jest lekko zdenerwowana. Bezceremonialnie odsunęła Potter’a i usiadła koło niej.
-Gin, o co chodzi? – spytała szatynka prosto z mostu.
-Mój kochany braciszek robi mi wykład, że koleguję się z nie tymi Osobami, z którymi powinnam.
-Chodzi mu o…
-Tak.  Herm błagam zrób coś, bo ja z nim oszaleję.
-Ron - zwróciła się łagodnie do przyjaciela. – Ginny jest już prawie dorosła, nie rozkazuj jej. Fakt, że jest twoją siostrą nie znaczy, że masz prawo wybierać jej znajomych. Mi to nie przeszkadza, bo znam Dominika i… wiem jaki jest.  – Ale czy naprawdę wiem? O co chodziło Malfoy’owi? Czego mi nie powiedział?
-Ale Miona, to, że ty się z nim kolegujesz, nie znaczy, że ona też może.
-Ja na niego wpadłam przypadkiem! – Ruda była bliska wybuchu. Hermiona widząc to szybko zerwała się z miejsca i pociągnęła za sobą przyjaciółkę. Mimo, że była głodna wolała najpierw porozmawiać z Weasley. Potem może poprosić skrzata o posiłek do pokoju. Szły razem w ciszy, aż do portretu grubej Damy.
-Szlachetny Gryfon – wypowiedziała hasło i wepchnęła dziewczynę do pokoju wspólnego. Usiadły przy kominku. Miona czekała aż dziewczyna zacznie mówić. Po dość długiej chwili, wreszcie się odezwała.
-Bo to zaczęło się od tego że wyszłam z naszego dormitorium, żeby iść na obiad. Kiedy byłam piętro niżej to wyszłam zza rogu i się zderzyliśmy. Gdyby nie on to bym upadła, ale mnie złapał. Zaczął przepraszać, że to niechcący i potem się mnie spytał, czy to ja jestem przyjaciółką Hermiony. To ja no, że tak. Zapytał się mnie czy wiem, gdzie jesteś, bo ma jakąś sprawę do ciebie. Odpowiedziałam, że nie, ale możemy iść do Wielkiej Sali, bo pewnie jesteś już na obiedzie. Kiedy byliśmy już prawie na dole usłyszałam twój śmiech i jakiś jeszcze. Przyspieszyliśmy kroku, żeby Cię złapać. Byliśmy już na górze schodów kiedy zobaczyłam tą blond fretkę śmiejącą się z tobą. Myślałam, że zaraz tam padnę. Ty się śmiejesz z Malfoy’em? Dominik zdziwił się, a mnie zamurowało. Możesz mi wyjaśnić co z nim robiłaś? – skończyła opowiadać i czekała, aż Hermiona zacznie mówić.
 -Zaczęło się od tego jak… - Ruda słuchała uważnie co jej przyjaciółka ma do powiedzenia. Kiedy skończyła, Wiewiórka milczała. -Ginny, powiedz coś.
-Cóż, wydaje mi się to zbyt dziwne, ale… - zawiesiła głos – on musi mieś w tym jakiś cel.
 -Gin, ty zawsze doszukujesz się spisku. Myślisz, że jak ktoś się nagle zmienił to coś knuje.
 -Herm! To jest Malfoy!  M-A-L-F-O-Y! – przeliterowała
-Tak, ja wiem, wiem. Tylko nie wiem jak to teraz ma wyglądać. Mamy sobie normalnie z nim gadać?
-A co on powiedział jak się o to spytałaś?
-„To nie znaczy, że będę dla ciebie milutki kotku”
-Hmm…
 -Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.
-A ja myślę, że… - nie dane było jej dokończyć, bo do pokoju wpadła grupka pierwszoroczniaków hałasując i krzycząc. Dziewczyny siedziały chwilę w nadziei że się uspokoją, ale nic na to nie wskazywało.
-Zamknąć się! – krzyknęła Hermiona. Dzieci uciszyły się i spojrzały na nią. Jednak jeden chłopczyk wystąpił z grupki. Miał kruczoczarne włosy i błękitne oczy. Sięgał Hermionie do klatki piersiowej.
-A kim ty jesteś, żeby mi rozkazywać? - Zaniemówiła, jednak szybko się otrząsnęła.
 -A kim ty jesteś, żeby pyskować prefekt naczelnej?
-Jestem Bryan. I jestem Ślizgonem – odparł pewnie.
 -Jesteś ze Slytherinu?! Co tu robisz?
 -Przyprowadzili mnie tu moi koledzy Gryfoni.
-Wynocha stąd, nie powinno Cię tu być – poinformowała go Gryfonka.
-Nie. Oni mnie zaprosili i wyjdę kiedy mnie wyproszą.
-Jeśli zaraz go stąd nie wyprosicie to odejmę punkty obu domom.-  Zwróciła się teraz do reszty dzieci.
 -Ale my chcieliśmy pokazać mu nasz salon, sypialnie – zaczęli się tłumaczyć.
-Wynocha powiedziałam!
-Nie – powiedział stanowczo Bryan. Hermiona nie wytrzymała.
 -Minus 20 punktów dla Slytherinu za nieposłuszeństwo i pyskowanie prefekt naczelnej i minus 10 punktów dla Gryffindoru! Wyjdziesz stąd czy mam odjąć więcej punktów?!
-Bryan chodź – powiedział któryś z chłopców i ruszył w stronę drzwi.
-Przepraszamy – rzekli chórem Gryfoni  i wyszli. Jednak Ślizgon został jeszcze chwilę przed drzwiami
-Jeszcze się zobaczymy szlamo.
 -MINUS 20 PUNKTÓW DLA SLYTHERINU ZA OBRAŻANIE PREFEKT NACZELNEJ! – wydarła się na całe gardło. W tym momencie do pokoju wspólnego weszli Ron i Harry.
-O co chodzi?
-Ten mały szczyl jest pierwszorocznym Ślizgonem, a zaczął mnie wyzywać od szlam!
 -Co tu robił Ślizgon? – dopytywał się Potter
-Nasi koledzy Gryfoni go tu przyprowadzili, żeby pokazać jak mieszkamy! Też z pierwszego roku!
-I odjęłaś Slytherinowi 20 punktów?
 -40 – gniew opadł i na twarzy pojawił się mały uśmiech - pierwsze 20 za nieposłuszeństwo, a drugie 20 za wyzywanie. I jeszcze nam 10. Za to, że przyprowadzili go tutaj.
-To będziesz miała wykład od dyrektorki, za odjęcie tylu punktów.
-Mało mnie to obchodzi.
-Hermiono – Ron odezwał się po raz pierwszy – spotkaliśmy tego Dominika – jego imię prawie wysyczał – prosił, żebyśmy Ci Przekazali, że chce się spotkać. Za 10 minut koło Wielkiej Sali.
 -Dzięki chłopaki. Ginny ja lecę, wiesz o co chodzi.
 -Jasne idź. Jak wrócisz to mi wszystko opowiesz – wstała i przytuliła się do przyjaciółki.  Miona szepnęła jej do ucha: -Uważaj na Rona. To twoje życie, on nie będzie nim rządził – uśmiechnęła się pokrzepiająco i podeszła do rudego.
-Ron, nie rób jej wykładów . Ja z nią porozmawiałam. To był przypadek, że się spotkali. Tylko zeszli razem na dół, bo szukała mnie a on Malfoy’a. Okej?
 -Dobrze.
-To ja idę. Do zobaczenia! – i już jej nie było. Szybko zeszła na parter. Koło drzwi zobaczyła Ślizgona. Uśmiechnęła się.
 -Cześć – pocałował dłoń dziewczyny. Jak zwykle lekko zarumieniła się kiedy to robił.
-Hej.
-Przejdziemy się?
-Jasne – wyszli na zalany słońcem dziedziniec. Nastąpiła krępująca cisza.
 -Hermiona.
-Dominik – po pewnym czasie odezwali się oboje jednocześnie. Gryfonka kontynuowała. – Ja… chciałabym wiedzieć o co chodziło Draconowi. Czego mi nie powiedziałeś? – spytała się z żalem w głosie.
 -Miona ja… 
____________
No i jak się podobało? Ja jestem w sumie zadowolona. Następna notka nie wiem kiedy bo piszemy ją razem z Emersonnem, więc nie wiem kiedy powstanie i nie wiem co z tego wyjdzie, ale mam nadzieję że coś fajnego :) Podejrzewam że około piątku lub soboty.
Pytajcie na asku, lajkujcie na fb stronkę i piszcie na GG. Wszystko macie podane na górze po prawo :D
Pozdrawiam, Vitalia.

środa, 17 lipca 2013

4.Skutki

W pokoju wspólnym zabawa trwała w najlepsze. Nie było żadnego wolnego miejsca, wszędzie stali uczniowie.  Gdyby nie magiczne zdolności Hermiony zaledwie jedna czwarta gości by się zmieściła. Zaklęciem rozszerzyła pokój, ale tak że z zewnątrz nikt by nie poznał że jest prawie 3 razy większy. Dopiero gdy wejdzie się do środka widzi się wielkość pokoju.  Ilość kanap i  foteli została zwiększona kilkanaście razy a i ilość jedzenia i picia była większa niż na zwykłych dyskotekach gryfonów.
Tylko że to nie była zwykła potańcówka.
To była prawdziwa, szalona impreza. Uczniowie trzech domów bawili się wspólnie.  Każdy z każdym się dogadywał.  Każdy w ręku trzymał szklankę ognistej whisky lub kieliszek szampana ewentualnie wina.  Barek, długi na 10 metrów stał pod ścianą a na nim butelki z alkoholem lub dla niepełnoletnich soki. Stoliki z jedzeniem stały w różnych miejscach porozrzucane po całym pokoju. Najwięcej miejsca zajmował parkiet taneczny, na którym szaleńczo tańczyli uczniowie do popularnej piosenki „Bomba” (http://www.youtube.com/watch?v=jY48iTyLrmk ). Hermiona siedziała na jednej z kanap, popijając wino, ale nie sama.
-Po co ta cała impreza, jeszcze taka wielka?
-Pokonałaś Dracona Malfoy’a. To dobra okazja do świętowania. 
-No nie wiem.
-Herm uwierz mi, wskórałaś więcej niż tylko pokonanie go. Wkrótce się dowie…
-Hermiono chcesz za… - odezwał się inny głos.
-Zapiekankę? Oczywiście, że nie chce, przed chwilą jadła. – Szatynka stłumiła parsknięcie śmiechem - Zresztą, wtedy nie mogła by zatańczyć ze mną. – wstał i podał dłoń dziewczynie, śmiejąc się rudemu w twarz. Przyjęła ją z uśmiechem, ale jeszcze zdążyła rzucić Ronowi przepraszające spojrzenie i  razem poszli na parkiet. Musiała przyznać że jej partner tańczył o niebo lepiej od Harrego, Rona czy nawet Wiktora Kruma. Po kilku piosenkach przetańczonych wciąż z tą samą osobą, poczuła lekki ból nóg i oznajmiła chłopakowi że jest zmęczona i musi iść się położyć. Odprowadził ją po schodach do sypialni. Na pożegnanie delikatnie ją przytulił, zszedł na dół do pokoju wspólnego, zgarnął pełną, jeszcze nie otwartą butelkę ognistej i wyszedł, kierując się do dormitorium swojego domu.

*W tym samym czasie*

Draco siedział u siebie w pokoju rozwalony na łóżku. W ręku trzymał butelkę ognistej. Musiał być teraz sam. Myślał nad obietnicą złożoną Granger. W głowie miał mnóstwo pytań.
Jak mogłem przegrać  ze szlamą?
Jeszcze na dodatek tak banalnym sposobem?
A może nie dotrzymać obietnicy?
Nie. Cholera! Po kiego wała obiecał jej rzecz niemożliwą?

Cichy głosik w jego głowie odpowiedział. Bo byłeś pewny że wygrasz.
Powiem przepraszam i odejdę. Nie będę się bawił w jakieś wylewne przeprosiny, to nie w stylu Malfoyów.
-Przepraszanie w ogóle nie jest w stylu Malfoyów! – powiedział głośno. – Złapię ją jutro , zamienię jedno słowo i odejdę. Będę wywiązany z obietnicy… tak to najlepsze wyjście.
Z tym postanowieniem, odłożył butelkę na szafkę i poszedł do łazienki by zażyć relaksującą kąpiel.
***

Hermiona obudziła się pół godziny przed śniadaniem. Zerknęła na łóżka obok. Zaśmiała się. Jej współlokatorki leżały rozwalone na łóżkach w ubraniach dyskotekowych, nawet nie przykryte kołdrą. Wstała po cichu nie chcą ich budzić. Wzięła szare rurki i białą koronkową dość obcisłą bluzkę. Schyliła się żeby wziąć z podłogi czarne trampki, pech chciał że kiedy się podnosiła uderzyła w półkę z książkami głową. Tomy pospadały na podłogę i narobiły wielkiego hałasu. Szybko obejrzała się na przyjaciółki pocierając głowę. Na szczęście żadna nawet się nie ruszyła. „Musiały sporo wypić” Pomyślała. Ruszyła do łazienki. Szybko się umyła, ubrała, wykonała makijaż i zeszła na dół po pokoju wspólnego. To co tam zobaczyło zbiło ją z nóg, tak że musiała usiąść na najbliższym fotelu. Jedna myśl jej przeleciała przez głowę. „Muszę to posprzątać, natychmiast!”
Otrzeźwiała trochę i zabrała się do sprzątania
Po pierwsze muszę usunąć śmieci. – Chłoszczyść.- z podłogi, stolików, parapetów, foteli, półek i  szafek poznikały puste butelki, kawałki szkła, torebki, gdzieś nawet chyba zobaczyła wymiociny.
Dalej, pousuwać zbędne fotele, i poprzestawiać je na swoje miejsca. Kilka razy machnęła różdżką, fotele poznikały a reszta ustawiła się na swoich dawnych miejscach. To samo zrobiła ze stolikami i innymi meblami.
Jest prawie dobrze, jeszcze tylko jedna rzecz. Szybko przypomniała sobie zaklęcie i zmieniła rozmiar pokoju do normalnego. Wciągnęła głęboko powietrze. Zapach alkoholu pomieszany z innymi nieprzyjemnymi zapachami uderzył ja w nozdrza.  Odszukała w pamięci potrzebne zaklęcie i w następnym momencie pokój wypełnił zapach trawy i drewna.  Wyszła szybko z pomieszczenia i skierowała się do Wielkiej Sali. Korytarze były dziwnie puste nawet, ja na tę godzinę. Zawsze widziała osoby spieszące na śniadanie. Teraz nie było nikogo.  Przyspieszyła kroku. Kiedy znalazła się w progu Sali przeżyła drugi w tym dniu szok.
Trzy z Pięciu stołów były całkiem puste.  Nie było na nich nawet jedzenia. Jedynie stół nauczycielki był pełny oraz miejsca Ślizgonów były zajęte.  Stała koło drzwi i nie wiedziała co ma zrobić. Czy wrócić do pokoju, czy usiąść sama przy stole. Nagle poczuła dosyć silne uderzenie w plecy. Zachwiała się ale zdołał utrzymać równowagę. Z tyłu dochodziły ją przekleństwa.
-Cholera! GRANGER! Twoja mugolska matka Cie nie nauczyła że nie stoi się w progu!? Przesuń tą swoją szlamowatą dupę! –  mówił poirytowany Draco.  Hermiona mimo że usłyszała obraźliwe słowa, nie przejęła się nimi, tylko zrobiła dwa kroki w lewo pozwalając przejść Ślizgonowi. Jednak on po chwili też się zatrzymał.
-O co tu chodzi? - spytał
-Impreza. – odpowiedziała Hermiona,  chociaż sama nie wie po co.
-Jaka impreza?
-U Gryfonów. Zaproszone były trzy domy. I właśnie tych trzech domów nie ma.
-To czemu ty tu jesteś? – Dopytywał się Draco.
-Bo ja nie lubię pić do nieprzytomności. Bo następnego dnia są lekcje. Chociaż dzisiaj jest Sobota... Ale to nie ma znaczenia, w weekend trzeba odrabiać prace domowe.   – wreszcie przeniosła wzrok ze stołów na blondyna. 
-Aham. No to miłego samotnego śniadania Granger. – uśmiechnął się wrednie i odszedł.
-Nienawidzę tego dupka.  – mruknęła pod nosem jednak nie dostatecznie cicho.
-Słyszałem!
Wydała z siebie odgłos przypominający rozwścieczonego byka i już miała odejść kiedy usłyszała głos nauczycielki.
-Hermiona Granger i Draco Malfoy. Za 10 minut u mnie w gabinecie! – w ich stronę szła Profesor McGonagall, ale minęła ich i wyszła. Hermiona poszła za jej przykładem i wyszła z Sali głównymi drzwiami kierując się do gabinetu dyrektorki, nie patrząc nawet w stronę blondyna.
***

- Tiara przydziału! – Hermiona jako prefekt naczelna znała hasła do prawie wszystkich pomieszczeń w zamku. 
-Dzień dobry pani profesor.
-Siadaj. Musimy poczekać na pana Malf… - nie zdążyła dokończyć kiedy do pokoju wkroczył dostojnym krokiem blond włosy arystokrata. – Siadaj. – powtórzyła. Z premedytacją usiadł jak najbliżej Gryfonki.  – Kazałam wam tu przyjść, bo pewnie jak zauważyliście trzy czwarte szkoły nie było na śniadaniu. Znacie może tego przyczynę?
-Yyy.. no właściwie – Hermiona już miała się przyznać że to przez nią zrobili imprezę, że to jej wina.  Pewnie nam odejmie kilkadziesiąt punktów. Kiedy ktoś wszedł jej w słowo.
-Nie pani profesor, sami byliśmy zdziwieni kiedy weszliśmy razem do Sali. Spotkaliśmy się niechcący przy drzwiach i staliśmy chwilę rozważając możliwości dlaczego nagle tyle osób się nie zjawiło na śniadaniu.  Mieliśmy kilka teorii ale wszystkie są niemożliwe. – Dyplomatyczny głos Dracona i jego przemyślana odpowiednio ułożona wypowiedź wywarły trzeci w tym dniu szok na szatynce. Powoli przekręciła głowę w prawo patrząc blondynowi prosto w oczy z niemym pytaniem. W odpowiedzi uśmiechnął się znacząco i dodał – Prawda?
-Tak, to prawda Pani profesor. – odpowiedziała natychmiast starając się wyglądać przekonująco.
-No dobrze. W takim razie nie mogę nic zrobić. Ale wy możecie. Mam dla waszej dwójki zadanie.  Pójdziecie do dormitorium tych trzech domów i ogłosicie że za karę, każdy kto się nie stawił na śniadaniu, powtarzam każdy, musi przyjść dzisiaj o 17 do Wielkiej Sali. Ja będę wiedzieć kto nie przyszedł. Nie dotyczy to Slytherinu i Pani, panno Granger. Zróbcie to teraz. – uniosła lekko kąciki ust – Możecie iść.
-Dowidzenia. – odpowiedzieli równocześnie prefekci i wyszli z gabinetu. 
-Zróbmy to szybko nie chcę przebywać w twoim towarzystwie dłużej niż muszę. Najbliżej jest dormitorium Krukonów, więc idziemy tam. – nie czekając na chłopaka ruszyła szybkim krokiem w stronę wieży zachodniej.
-Jak się tam dostaniesz? – zapytał gdy wyrównał z nią swój krok.
-Pf… normalnie, przez drzwi frontowe.
-Jest coś takiego jak hasło.  – odpowiedział kpiąco.
-Wiem. Dlatego wejdę przez drzwi.
- Znasz hasło?
-Tak.
-Skąd? Od znajomego krukonka? Wyjawił Ci żebyś mogła do niego…. – nie dokończył gdyż Hermiona przycisnęła go do ściany. Nie chciała żeby kończył bo wiedziała co powie. Może sobie ją wyzywać od szlam, ale czegoś takiego nie zniesie.
-Tak się składa Malfoy, że jestem prefekt naczelną. I znam hasła do wszystkich pomieszczeń w tym zamku. Nawet do twojego osobistego dormitorium. – tu jego oczy zrobiły się większe - Wszędzie, rozumiesz?  A jeśli ktoś zmieni hasło i tak o tym wiem, parę minut później. Dotarło?
Nie czekając na odpowiedz puściła go i ruszyła po kolejnych schodach na górę. Ślizgon nie odzywał się tylko szedł obok. Po pokonaniu morderczej ilości schodów dotarli do drewnianych starych drzwi.  Stali i czekali.
-Na co czekasz? Zapomniałaś hasła?
-Nie, czekam aż drzwi się odezwą.
Chwila ciszy.
-Oszalałaś?
-Nie. Żeby dostać się do tego dormitorium trzeba rozwiązać zagadkę.  Ale nie ma na to czasu. Jest takie coś…  zresztą co ja ci będę tłumaczyć.  Zobaczysz.
Nagle drzwi się odezwały.
-Kim jesteś?
Draco stał i się wpatrywał drzwi.
-Prefekt naczelna. – odpowiedziała Hermiona.
-Po co chcesz tu wejść?
-Sprawy prefektów.
-Udowodnij. – odpowiedziały drzwi i w tym samym momencie pojawiła się klamka.  Hermiona szybko jej dotknęła i przytrzymała dopóki się nie otworzyły. Weszła szybko po pokoju a za nią Ślizgon.
-Chyba nic mnie już nie zdziwi. – powiedział jakby do siebie chłopak.
-Serio nie wiedziałeś że one gadają? Jesteś w Hogwarcie już 7 rok.
-Nie. Nie byłem tu nigdy, bo nie miałem potrzeby.
-To teraz już wiesz.
-Co zrobiłaś tam z tą klamką?
-Działa mniej więcej jak znicz. Ma pamięć ciała. Ty wiesz jak to działa. Tylko nauczyciele i kilka osób może wejść w ten sposób. Reszta w ogóle nie wie że te drzwi mają klamkę.  Muszą odpowiadać na zagadkę.
-Mhym. – odpowiedział – Jak chcesz ogłosić ten szlaban? – zmienił temat.
-Może tym razem ty się na coś przydaj i wymyśl.
-Napiszmy kartkę.
-Co? Nie, nie i jeszcze raz nie. Oni mogą się nie obudzić do wieczora. To musi być coś głośnego.
Znowu chwila ciszy.
-Chyba mam pomysł. – wyciągnął różdżkę i wyczarował kilkadziesiąt kartek. Machnął różdżką i pojawiły się na nich napisy. „Dzisiaj szlaban o 17 w Wielkiej Sali, za nie przyjście na śniadanie.  McGonagall nic nie wie o imprezie, więc się nie wydaj, prefekt naczelna” . Kolejne machnięcie różdżką. Kartki poskładały się w grające ostry rock samolociki. Pokój wypełnił huk grania na bębnach. Hermiona aż musiała zatkać uszy. Draco ostatni raz użył różdżki i wysłał papierowe samoloty do sypialni.
-To ich chyba powinno obudzić.
-Dobry pomysł. – odpowiedziała Hermiona i nie czekając na reakcję blondyna i uczniów wyszła z dormitorium a za nią podążył arystokrata.
Taką samą sztuczkę użyli w innych domach.  Po skończeniu zadania za namową Hermiony udali się do gabinetu dyrektorki oznajmić że wykonali polecenie. Podziękowała im i  wyszli na korytarz nie wiedząc co ze sobą począć.
***

Draco stał czekając na jakiś ruch dziewczyny. To chyba odpowiedni moment.
-No to cześć – dobiegło go pożegnanie. Kiedy spojrzał w jej stronę już zrobiła krok w stronę schodów.
-Czekaj. Granger… - zaczął
-Hm? – mruknęła odwracając się
-Ja…
-O co ci chodzi? – spytała zirytowana że przeciąga to spotkanie
-Dotrzymuję obietnicy.
-Jakie…. – dopiero teraz sobie przypomniała. Miał ją przecież przeprosić.  – A. pamiętam.
-No to przepraszam.  – cisza. Czekała na dalszą część, ale chyba to wszystko co chciał powiedzieć. Głupia czego ty się spodziewałaś? Jakiś wylewnych przeprosin? Że będzie cię błagał o wybaczenie na kolanach, z bukietem róż? Cóż, dobre i takie przeprosiny. –Ymm…. – nie wiedziała co powiedzieć. W odpowiedzi tylko się uśmiechnęła pokazując zęby i odeszła. W głębi duszy cieszyła się że zdobył się na to.  Przecież jest arystokratą, a tacy jak on nie przepraszają i to jeszcze szlamę. Trzeba się cieszyć z tego co się ma. Może teraz nie będziemy się wyzywać na każdym kroku. HAHAHAH! Zaśmiała się w duchu. Ta jasne.
Nie wiedziała kiedy doszła pod portret Grubej Damy. Nie chciało jej się siedzieć w pokoju. Na dworze taka ładna pogoda.  Stwierdziła że skorzysta ze słońca i powygrzewa się leżąc na trawie. Zeszła na dół po schodach i wyszła przez ogromne drzwi na dziedziniec a potem na błonia. Skierowała się jak zwykle pod swoje ulubione drzewo.  Oparła się o pień twarzą do słońca  i siedziała ciesząc się weekendem i słoneczną pogodą. Po około pół godzinie usłyszała kroki. Myśląc że to ktoś z jej znajomych przyszedł z nią pogadać nie otwierała oczu. Usłyszała glos którego najmniej się spodziewała.
-Granger, ja naprawdę chciałem przeprosić.


*************************
Łiii! Po ponad miesiącu powracam, z nową notką, nowymi pomysłami, energią i weną!
Przepraszam tych którzy czekali, ale teraz już wszystko będzie normalnie funkcjonować. I Dziękuję tym którzy wciąż są wierni i dalej będą czytać. Mam nadzieję że się spodoba. Ja osobiście nie lubię tego rozdziału. Dla mnie jest nudny. Ale musiała taka notka powstać, żeby mogło się dziać dalej. Ale wy ocenicie sami. 
Następna notka, nie wiem kiedy. Będę informować, ale myślę że około poniedziałku.
Pozdrawiam, Vitalia. <3

niedziela, 9 czerwca 2013

3. Mentis Communicationem

Hermiona, przeczesywała pamięć w poszukiwaniu wiadomości o komunikacji mentalnej, ale nic nie mogła sobie przypomnieć. Zero. Nie słyszała nigdy o takim czymś.  Postanowiła się więcej dowiedzieć
-Pani profesor,  do czego to nam potrzebne? I co to w ogóle jest?
-Jest to technika porozumiewania się za pomocą myśli. Słyszy to tylko osoba z którą chcesz się porozumieć.  – tutaj Hermiona wstrzymała oddech. Takie coś jest możliwe? - A można rozmawiać tylko z kimś kto tę sztukę opanował. U nasz w szkole tę umiejętność posiadają jedynie nauczyciele. Jest bardzo przydatne i mam nadzieję że wyda wam się to interesujące. Razem z gronem nauczycielskim stwierdziliśmy już 3 lata temu że waszą czwórkę tego  nauczymy jednak nie mogliśmy znaleźć nauczyciela. A musicie wiedzieć, że nie może tego nauczyć każdy kto to umie, trzeba posiadać specjalne umiejętności do nauki komunikacji mentalnej. Więcej opowie wam o tym wasz nowy nauczyciel Alien Courtney .
Z bocznych drzwi wyszedł średniego wzrostu, chudy mężczyzna na oko 25 letni. Miał czarne włosy ułożone w nieładzie i  oczy błękitne jak morska fala. Uśmiechał się od ucha do ucha. Emanowała od niego pozytywna energia i szczęście.  Miona mimowolnie uśmiechnęła się do nauczyciela. Jeśli w ogóle to możliwe uśmiechnął się jeszcze szerzej i puścił oczko do dziewczyny.  Gryfonka lekko się zarumieniła.
-Cześć wam. Mówcie mi Alien, w końcu jestem niewiele od as starszy – uśmiechnął się zadziornie – Pani profesor już wam po części powiedziała o co chodzi. Teraz nie będę wam tłumaczył wszystkiego bo zajęłoby mi to sporo czasu, a wiem że chcecie mieć czas dla siebie, dlatego poczekam do naszej najbliższej lekcji. Kiedy ją mamy?
- Jutro– odpowiedziała natychmiast Hermiona
-Idealnie. Więc do zobaczenia. A i radzę wam uzbroić się na tą lekcję w cierpliwość. – znów puścił oczko tym razem do wszystkich i wyszedł z gabinetu.
-Tak, więc to wszystko. Do widzenia.
-Do wiedzenia  - odpowiedzieli prefekci i szybko wyszli z gabinety dyrektorki. Jednak gdy znaleźli się na korytarzu Malfoy nie przepuścił szansy podokuczania dziewczynie. Zaczął iść tuż obok niej i śpiewać przerobioną piosenkę.

Granger królem szlamu jest
Dzieckiem mugoli jest na fest!
Więc zaśpiewajmy chórem
Ona królem szlamu jest!

Granger nie opuszcza lekcji
Kujonem jest na fest!
Więc śpiewają Ślizgoni
Ona  królem szlamu jest!

Granger zdrajcą krwi jest
Nie może być więcej takich szlam
Dzieci mugoli broni murem,
Ona królem szlamu jest!

Hermionę roznosił gniew. Wkurzała ją ta piosenka jak tylko powstała, a teraz jeszcze bardziej bo jest o niej. Jednak starała się nie okazywać złości.
- Malfoy, wiem że uważasz że masz świetny głos,  ale nie musisz mi śpiewać.
-Wiem że nie muszę, ale chcę. Słyszałaś jaką piękną pieśń dla ciebie ułożyłem.  Chcesz może jeszcze raz posłuchać?
-Nie dziękuję, wolę mieć zdrowe bębenki uszne. A Twojego wokalu mogą nie przeżyć.
-Ale nalegam, może jeszcze jedna zwrotka? Mam ich bardzo dużo.
-Bardzo mi przykro ale muszę odmówić.
-Mnie też przykro, przy następnym spotkaniu?
-Oczywiście, zdążę zakupić zatyczki do uszu. – uśmiechnęła się wrednie. Przez całą rozmowę Draco zastanawiał się jak to możliwe żeby Granger aż tak się zmieniła? Stała się wredna, sarkastyczna  i arogancka.
-Raczej nie będą ci potrzebne. – już nie wysilał się na uprzejmy i miły ton. – Mieliśmy ustalić szczegóły pojedynku, więc teraz mamy idealną okazję.
Hermiona przełknęła ślinę, zapomniała o tym pojedynku. Szczerze mówiąc to nawet się go bała. Jednak nie dała tego po sobie nijak poznać.
-No tak, więc, jak już mówiłam ten piątek, Pokój Życzeń godzina… hm… 20? Pasuje Ci? Czy jesteś już umówiony z kolejną panienką?
-Tego wieczoru jestem akurat wolny. 
-Cieszę się. – nagle sobie przypomniała co mówił Harry „On zna czarną magię”. Stwierdziła że muszą ustalić zasady.
-Chcę jeszcze ustalić zasady. Właściwie jedną.
-Jaką? – Uśmiech nie schodził z ust młodego Ślizgona
-Nie możesz używać czarnej magii. – Tego się nie spodziewał. Przewidziała go. Jak możliwie że domyśliła się czego on będzie chciał użyć? No tak, przecież to jest Granger. Ona wszystko przewidzi.
-Jasnowidz. – mruknął cichutko blondyn. Jednak Hermiona miała jeszcze dobry słuch. Usłyszała.
-Nie Malfoy, nie jestem jasnowidzem ja tylko logicznie myślę i domyśliłam się że będziesz chciał użyć czarnej magii. – uśmiechnęła się szeroko.  Jednak w oczach nie tańczyły wesołe iskierki wręcz przeciwnie, patrzyły wyzywająco w stalowe tęczówki chłopaka. – Więc jak zgadzasz się na mój warunek?
-Niestety muszę. Eh… zgadzam się. Obiecuję że nie użyję na pojedynku czarnej magii wobec Ciebie.
-Dobrze. – Już miała się odwracać i iść w stronę wieży Gryffindoru kiedy Malfoy się odezwał.
-Hej, ja też ma jeden warunek.
-Jaki?
-Jeśli wygram,  to zrobię coś co Cię upokorzy przed całą szkołą. Nie powiem Ci co, ale uwierz mi będzie to o wiele gorsze od pioseneczki – uśmiechnął się wrednie.
Hermiona się przestraszyła. Co takiego może wymyślić ta fretka? Serce zaczęło jej bić szybciej.
-No dobrze, a jeśli to ja wygram?
-A musi być coś?
-No tak, jeśli ma być nagroda dla wygranego to nie ważne kim on jest.
-Niech Ci będzie. Hm… Jeśli przegram, to… - zamyślił się przez dłuższą chwilę -  przeproszę Cię publicznie za te 6 lat dokuczania, obrażania, poniżania i wyzywania.
O cholera.  Serce waliło jej jeszcze szybciej. On wielki arystokrata ma zamiar przep… nie to nie możliwe, na pewno się przesłyszałam.
-Możesz powtórzyć?
-Widać już masz problemy ze słuchem. – zadrwił – Tak Granger powiedziałem że Cię przeproszę, to mogę obiecać. No i mogę jeszcze dodam że postaram się już Ci nie dokuczać, ale tego nie obiecuję.
Serce Hermiony w tym momencie stanęło, a oczy były wielkie jak 5 złoty.  Nadal nie mogła uwierzyć.
-Zgoda. – Malfoy ku jeszcze większemu zdziwieniu Miony wyciągnął rękę. Odwzajemniła gest. Pokwitowali zakład uściskiem dłoni. Szatynka rzuciła krótkie „no to cześć” i odeszła w stronę wieży Gryffindoru.
***
Nogi same ją poniosły do Pokoju Wspólnego. Jak przez mgłę pamięta rozmowę z kilkoma uczniami na korytarzach. Cały czas rozmyślała o słowach pewnego blondyna. Może się ze mnie nabijał? Tak naprawdę może nie przeprosi, bo po co? Ale jest Ślizgonem, ma swoja dumę i jak obiecuje to zawsze słowa dotrzymuje. Ale słowo dane szlamie? Czy znaczy to dla niego tyle samo co obietnica kolegi z domu? I dlaczego sam zaproponował że mnie przeprosi? Po co? Nie potrzebne mi to.  Ale z drugiej strony ostatni rok stałby się milszy. Usiadła przy kominku nawet nie patrząc czy ktoś tam jest.
-Hermiona! Gdzie ty byłaś?
-Cześć. – odpowiedziała nieobecnym głosem.
-Powiesz mi gdzie byłaś?
-U McGonagall.
-Po co?
-Sprawy prefektów.
-Co jest z Tobą?
-Nic.
-Herm! – Ruda mocno potrząsnęła dziewczynę za ramię.
-Ginny?! Do cholery! Co ty robisz?
-Mówiłam do Ciebie.
-Naprawdę?
-Tak. – odpowiedziała lekko zirytowana Gin.
-Więc?
-Co jest z Tobą?
-Nie tutaj, chodźmy do dormitorium. – dziewczyny weszły po schodach do sypialni dziewczyn
-No mów wreszcie o co chodzi.
Dziewczyny usiadły na łóżku i Hermiona zaczęła wszystko opowiadać ze szczegółami . W miarę opowieści oczy rudej robiły się coraz większe a twarz wyrażała niedowierzanie. Kiedy szatynka skończyła historię zapadła kilkuminutowa cisza.
-Ginny! Powiedz coś.
-Myślisz że on może mieć jakiś cel w przeproszeniu Ciebie? Może uknuł jakiś plan? Najpierw cię przeprosi a potem będzie jeszcze gorzej niż wcześniej? Może ma jakiś wspólników? On Cię wykończy powoli i skutecznie. Zniszczy Ci psychikę, rozerwie cię od środka na kawałki… Może ten cały Dominik mu pomaga? Może Malfoy kazał mu być miłym do Ciebie, żebyś nabrała zaufania do ślizgonów, on się do ciebie zbliży i potem….
-Hej, hej! Ginny! Nie zapędzasz się trochę?
-No  fakt, przesadziłam. Ale z Nikiem to może być prawda. Co o tym myślisz?
-Nie wydaje mi się. Wiesz Gin, ja już pójdę spać. Jestem zmęczona. Dobranoc.
-Dobranoc Herm.
Dziewczyny przytuliły się na pożegnanie. Ruda zeszła jeszcze go pokoju wspólnego pogadać z Harrym a szatynka rozłożyła się na łóżku. Za chwilę już spała i śniła.
***
Szła przez las, drzewa były pokryte grubą warstwa śniegu, a ona była ubrana w beżową bluzkę, czarne krótkie spodenki, była boso. Ale nie było jej zimno. Idąc przez las robiło się coraz ciemniej i zarazem goręcej. Śnieg przybierał na temperaturze wraz nadchodzącą nocą. Temperatura przekroczyła już ponad 30 stopni. Hermiona idzie dalej. Rozejrzała się, nie było nikogo. Najpierw zdjęła spodenki które zostawiła na śniegu. Za parę metrów zdjęła też bluzkę. Szła w czarnej koronkowej bieliźnie a było coraz goręcej. Nagle zobaczyła w oddali światełko. Rzuciła się biegiem w tamtą stronę, śnieg parzył ją w stopy, ale biegła coraz szybciej. Widzi już dokładnie dom. Dobiega do niego, puka w drzwi. Czeka. Nic. Puka jeszcze raz, tym razem mocniej. Czeka… Nagle słyszy dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Drzwi się otwierają i pojawia się Draco. Na jego twarzy nie był widać zdziwienia, ale szczęście.
-No, no, no Grenger! Może wejdziesz?
-Jeszcze się pytasz? – Hermiona weszła do pokoju. Pośrodku stał stolik na którym z filiżankami z kawą i babeczki. Usiadła na fotelu konsumując jedzenie. W tym czasie Malfoy stanął za fotelem Gryfonki.  Odwróciła się i popatrzyła w oczy blondynowi. Nie wie co kazało jej to uczynić, ale wstała, okrążyła fotel. Podeszła do Dracona. Złapał ją za nadgarstki, i przyciągną ja bardzo blisko. Hermiona spytała:
-I co teraz chcesz zrobić?
-Tylko jedno. – Nachylił się i pocałował Dziewczynę.  Najpierw delikatnie a później coraz namiętniej. Myśli Hermiony sprowadzały się tylko do jednej rzeczy: „Jak on bosko całuje…”
***
-Nie! – Krzyknęła i obudziła się. Usiadła na łóżku wyprostowana. Dotknęła palcami ust, wydawało jej się że wciąż czuje jego pocałunki.  Ale to tylko złudzenie.  . Spojrzała na zegarek, wskazywał 6:39. Śniadanie zaczyna się o 8. Miała jeszcze czas. Przeciągnęła się i powoli wstała. Zabrała ciuchy za szafki i wolnym krokiem skierowała się do łazienki. Zrzuciła piżamę za podłogę przed lustrem. Do ogromnej złotej wanny wypełnionej po brzegi wodą  wlała arbuzowy olejek. Leżała w wodzie, relaksując się. Po około 15 minutach wyszła. Wytarła się puchowym zielonym ręcznikiem i ubrała w ciuchy. Czarne legginsy podkreślały jej chude nogi a złota, obcisła bluzka idealnie pokazywała to co dziewczyna ma najpiękniejsze. Do tego czarne niskie trampki. Włosy zostawiła rozpuszczone ale wyprostowane prostym zaklęciem w wyniku czego sięgały jej do bioder. Dolne powieki pokreśliła lekko czarną kredką a na górnych namalowała kreski w takim samym kolorze. Na rzęsy nałożyła tusz. Spojrzała na duży zegar nad lustrem. 7:30. Wyszła z łazienki i poszła do pokoju wspólnego.  Usiadła na fotelu czekając na Ginny. Po 10 minutach przyszła i razem zaszły na śniadanie. Po drodze rozmawiały o prawie wszystkim. Nie poruszały tematu pojedynku i Malfoya. Nagle jakiś chłopiec z 3 roku z Ravenclawu podbiegł do Hermiony.
-Hermiona Granger?
-Tak, o co chodzi? – odparła zdezorientowana dziewczyna
-To prawda? O Tobie i Malfoy’u?
-CO? – dziewczyna wpadła w panikę. Czy on już coś rozpowiedział o niej?
-No o pojedynku. Wzywałaś Ślizgona. Naprawdę?
-A tak, to… to jest prawda. Skąd to wiesz?
-Słyszałem od kogoś. Wszyscy już o tym mówią.
-No to super. – mruknęła. - Gin idziemy.
Weszły do Wielkiej Sali. Wszystkie spojrzenia były zwrócone na nią. Kilka osób podbiegło do niej przekrzykując się nawzajem.
-Naprawdę? Wyzwałaś Dracona? Będziecie walczyć na śmierć i życie? Będziecie używać czarnej magii?  To prawda że przegrany ma wytrzymać dwie minuty cruciatusa rzucanego przez wygraną osobę? Serio walczycie na pięści? – z każdej strony dobiegały ją pytania coraz głupsze pytania a grupa powiększała się. Nie mogła uwierzyć że ktoś tak przekręcił wszystko i nawymyślał. Wyzwała Malfoy’a. To tyle prawdy. Reszta to kłamstwa. Oczywiście nikt nie wie o ich zakładzie.  Kiedy dobiegło ją kolejne absurdalne pytanie straciła cierpliwość.
-Cisza! – wydarła się. Momentalnie głosy ucichły – Słuchajcie. Tak wyzwałam Malfoy’a. Tak idę z nim na pojedynek. Ale reszta to kłamstwo i głupie plotki. A to z zaklęciem crucio to już przesada. Nie wiem kto z was wymyśla to wszystko, ale lepiej niech przestanie. Dziękuję.
Przedarła się przez tłum i usiadła przy stole. Jak gdyby nigdy nic zaczęły jeść śniadanie i rozmawiać o zajęciach. Hermiona pierwszą miała transmutację. Ucieszyła się. Zawsze lubiła ten przedmiot. Niestety jej entuzjazm opadł lekko gdy przypomniała sobie z kim ma zajęcia. Ślizgoni. Uśmiech zniknął z jej twarzy. Spojrzała w stronę drzwi wejściowych. Akurat wchodził do Sali przystojny blondyn. Jego wzrok zatrzymał się na szatynce. Dominik puścił jej oczko i szczerze się uśmiechnął.  Gryfonka odwzajemniła uśmiech, dokończyła szybko Tosta i poszła na transmutację.
***
Hermiona szła korytarzem w stronę Sali Zaklęć, jednak nie na zaklęcia a naukę komunikacji mentalnej. Kiedy weszła do Sali chciała usiąść w ławce, ale stolików nie było. Zamiast nich na podłodze leżały cztery wielkie poduszki. Każda w innym kolorze. Domyśliła się że chodzi o kolory domów. Natychmiast podeszła do złotej poduszki i usiadła czekając na resztę prefektów oraz nauczyciela. Po paru minutach wszyscy już byli w klasie.
-Cześć. – przywitał się Alien – nie będę was zanudzał gadaniną. Przejdziemy od razu do konkretów. Najlepiej sobie to gdzieś zapiszcie. Komunikacja mentalna inaczej mentalność  polega na porozumiewaniu się za pomocą myśli z drugą osobą. Można się porozumiewać grupowo ale do tego potrzeba dużego doświadczenia. Rozmowy nie usłyszy nikt, jeśli nie umie mentalności, ale jeśli umie to i tak nie usłyszy jeśli nie będzie wprowadzony w rozmowę. Używamy tutaj języki łacińskiego. Poznacie tylko kilka potrzebnych terminów. Rozmowę prowadzicie w normalnym języku. Podam teraz wszystkie terminy:
mentis communicationem - komunikacja mentalna; to nie jest do niczego potrzebne po prostu tak się nazywa po łacińsku
communicatio cum animi - komunikacja z umysłem; to jest najważniejsze pojęcie. Jeśli chcecie z kimś rozmawiać musicie to powiedzieć, później tylko myśleć. Na końcu dodajecie imię osoby. Na przykład:  communicatio cum animi Alien.
permittunt – pozwolenie; to odpowiadasz jeśli chcesz rozmawiać z osobą
Bonus – wyjdź; jeśli nie chcesz rozmawiać, lub żeby wydostać się z grupowej rozmowy
finis – koniec; tym zwrotem zakańczasz rozmowę, jeśli ją zaczynałeś.
angustos – zablokuj; tym blokujesz mentalność. Nie ukrywam że jest to trochę dekoncentrujące, więc jeśli trzeba się na czymś skupić to lepiej ją „wyłączyć”
reserare – odblokuj;  tego chyba nie musze tłumaczyć.

Hermiona zapisywała wszystko i była coraz bardziej zafascynowana tym przedmiotem.
-Dobrze skoro macie już wszystko zapisane przejdziemy do praktyki. – uczniowie zaczęli wyciągać różdżki – Nie, nie, nie. Do tego nie są potrzebne różdżki.  – uśmiechnął się. – posłusznie schowali je do kieszeni – Będziecie się tego uczyć po kolei. Zaczniemy od Pana Malfoy’a.  Na razie zaczynamy od nauki komunikacji za pomocą dotyku.  Na następnych lekcjach przejdziemy do trudniejszych rzeczy.
Hermiona była 3 w kolejce więc czekała. Po 20 minutach, Alien pochwalił ślizgona i przeszedł do Puchona. Z tym już było gorzej. Po 40 minutach średnio zadowolony nauczyciel podszedł do Gryfonki i usiadł na poduszce naprzeciwko niej. Mówił bardzo cicho.
-Ty jesteś Hermiona Granger?
-Tak. – uśmiechnęła się
-Dobrze, zamknij oczy. Złapię cię teraz za ręce. – gdy tylko poczuła jego ręce na swoich doznała czegoś dziwnego. - Hermiono co czujesz?
-Wyczuwam Cię  wszystkimi zmysłami ale najbardziej myślami. Jakby dwie osoby były w moim umyśle, ale ta druga jest niewyraźna.
-Komunikacja mentalna połączona z dotykiem właśnie tak wygląda.  Czujesz tą osobę.  Kiedy rozmawiasz bez dotyku nie czujesz w ogóle tej osoby, tylko te myśli które chce ci przekazać. Nic więcej.
-Czyli teraz mogę zobaczyć każdą twoją myśl? Nawet taką której nie chcesz mi pokazać?
-Nie, bo zablokowałem to. Ty też tak możesz, jeśli raz zablokujesz to nie będziesz mogła tego odblokować. Zgadzasz się?
-Oczywiście.
-Dobrze.  To przejdźmy do mentalności. Wypowiedz po cichu słowa communicatio cum animi ale bez imienia, jeśli jest dotyk imię nie potrzebne.
- Communicatio cum animi.
~Cześć Hermiono.
~Alien?
~Tak, to ja. Widzisz? Komunikujesz się za pomocą myśli.

~Jakie to dziwne. – pomyślała
~Tak to jest dziwne.
~Słyszałeś to?
~Tak bo nie masz zablokowanych myśli. Ale teraz to zrobimy. Powtórz za mną. Angustos mens mea.
~ Angustos mens mea.
~Dobrze, pomyśl teraz o czymś. Ale tak dla siebie, żebym ja nie słyszał.

Przypomniały jej się słowa Dracon’a : „przeproszę Cię publicznie za te 6 lat dokuczania, obrażania, poniżania i wyzywania.”
~Słyszałeś to?
~Myślałaś o czymś? – zdziwił się ¬Nic nie słyszałem. Dziwne.
~Coś źle zrobiłam?
~Nie tylko twoi poprzednicy musieli kilak razy próbować, aż udało im się wyłączyć.  Jesteś bardzo utalentowaną czarownicą.
Zarumieniła się
~Dziękuję.
~Wycofam się teraz. Na następnej lekcji nauczysz się rozmawiać bez dotyku.

Puścił jej ręce. Uczucie drugiej osoby zniknęło . Hermionę trochę bolała głowa.
-Boli głowa, co?
-Odrobinę.
-Zawsze tak jest. Ale po dwórch, trzech lekcjach już nic nie będziesz czuła. – powiedział i odszedł do Krukona. Z nim zeszło mu się też około 20 minut. Kiedy skończył przemówił do uczniów.
-Chciałbym wam pogratulować naprawdę jesteście dobrzy. Jednak najlepiej poradziła sobie Hermiona, 20 punktów dla Gryffindoru,  15 punktów dla Slytherinu i Ravenclawu oraz 10 punktów dla Hufflepuffu. Do następnego spotkania. – odwrócił się i wyszedł przez boczne drzwi. Szatynka szybko zabrała swoją torbę i wyszła z klasy. To była jej ostatnia lekcja, więc udała się na błonia, gdzie miała się spotkać z przyjaciółmi. Kiedy dotarła do ich ulubionego drzewa już tam siedzieli. Harry, Ron, Dean, Seamus, Nevile, Ginny, Luna, Lavender i Parvati. Mieli rozłożony czerwony koc w kratkę a na nim wielką tacę z ciastkami i kilka butelek soku dyniowego. Rozmawiali i śmiali się przez kilka godzin. Nagle ruda szepcze do szatynki.
-Hej, chyba ktoś do Ciebie idzie. – wskazała podbródkiem w lewo. Hermiona odwróciła głowę we wskazanym kierunku. Faktycznie, szedł do niej pewien Ślizgon. Gryfonka wstała i rzuciła do grupki „zaraz przyjdę” i ruszyła w stronę blondyna.
-Cześć Hermiono – jak zwykle pocałował ją w dłoń
-Witaj, Nik.
-Możemy chwilę porozmawiać?
-Jasne.
-Słuchaj… to prawda o tym pojedynku?
-Tak.
-Dlaczego wyzwałaś akurat Dracon’a?
-Bo mi się naraził. Zresztą po tych 6 latach nieustannego dokuczania musiałam coś zrobić. Działałam pod wpływem impulsu. Dopiero potem pomyślałam logicznie.
-Ale Malfoy… nie mogłaś wymyślić czegoś innego?
-Nie, ustaliliśmy zasady, i mam nadzieję że będzie ich przestrzegał. – uśmiechnęła się – Mam jeszcze do Ciebie pytanie. Czy jemu można ufać? Znaczy wiesz, obiecał coś i nie wiem czy dotrzyma obietnicy. Znasz go przecież. Czy obietnica dana szlamie znaczy dla niego tyle samo co obietnica kolegi z domu?
-Po pierwsze, nie mów na siebie szlama. A po drugi jeśli chodzi o Smoka to tak. Obietnica to obietnica.
-To dobrze. Wiesz, Nik, muszę już iść do nich.
-Okej, idź. - uśmiechnął się – Masz może jutro czas po lekcjach?
-O 16 na błoniach – odsłoniła swoje białe i równe zęby. – Do zobaczenia. – nie mogła się powstrzymać i przytuliła chłopaka. Bardzo go polubiła mimo że zna go dopiero dwa dni. Dominik odwzajemnił uścisk i szepnął jej do ucha.
-Mimo tej obietnicy, to uważaj na niego podczas pojedynku Hermiono. – pocałował ją w policzek i odszedł.
Gryfonka stała jeszcze chwilę i patrzyła za oddalającym się uczniem. Odwróciła się i wróciła do przyjaciół. Na szczęście nikt nie widział ich pożegnania. Wtedy miałaby wykład o Ginny.
***
Ten tydzień minął jej dość spokojnie. Nie licząc ciągłych pytań o pojedynek i złości Ginny na wiadomość że idzie się spotkać z Nikiem, to było bardzo przyjemnie. Dominik nie był typowym Ślizgonem. Na spacerze zachowywał się inaczej niż w szkole, był bardziej wyluzowany, ale miał swój urok gentelmana. Kiedy było jej zimno zdjął swoją marynarkę i założył Hermionie na ramiona. Kiedy wracali odprowadził ją pod drzwi Pokoju Wspólnego Gryfonów i odszedł żegnając ją pocałunkiem w dłoń.
Szatynka wychodziła właśnie z ostatniej piątkowej lekcji. Była trochę zdenerwowana, w końcu dzisiaj wielki dzień dla niej i dla całej szkoły. Nie ma ucznia który by no tym nie wiedział. Wszyscy o nim mówili, i każdy deklarował się, że przyjdzie obejrzeć, oczywiście wszystko w tajemnicy przed nauczycielami.
Hermiona szybko skierowała się do wieży Gryffindoru, żeby odpocząć przed pojedynkiem. Stwierdziła że nie idzie na obiad więc ma cztery godziny dla siebie. W pokoju wspólnym była sama.  Wszyscy byli w Wielkiej Sali. Gryfonka poszła do swojej sypialni i zaczęła przeglądać ciuchy, w celu znalezienia czegoś odpowiedniego. W końcu wybrała Szare rurki czarną koszulę. Do tego przyczepiła sobie plakietkę prefekta naczelnego i godło domu lwa.  Weszła do łazienki, napełniła wannę wodą i wlała malinowy olejek. Rzuciła zaklęcie na wodę żeby nie stygła i weszła do niej. Leżała w niej około godziny. Bardzo ją to zrelaksowało. Wyszła na kafelki i wytarła się puchowym zielonym ręcznikiem. Ubrała się a wyprostowane włosy zaplotła w długi warkocz. Zeszła po schodach do PS i usiadła przy kominku z książką. Powoli zaczęli napływać uczniowie. Każdy życzył jej powodzenia i obiecał ze przyjdzie popatrzeć.
Gdy zegar wybił 19:25 Hermiona wyszła z Salonu i skierowała się na korytarz na siódmym piętrze, pod Pokój Życzeń. Pod ścianą stał blondyn i uśmiechał się do dziewczyny. Obiecała Dominikowi że zobaczy się z nim przed „walką”. Usiedli na ławce koło okna. Niestety nie dane im było porozmawiać bo zaczęli się schodzić uczniowie. Coraz więcej i więcej. O godzinie 19:50 Hermiona wstała z ławki a wraz z nią Nik.
-Słuchajcie! Musicie się odsunąć od ściany, natychmiast! – wszyscy posłusznie odeszli i stanęli przy oknach. Gryfonka  przeszła trzy razy koło ściany skupiając się na ty co chce zobaczyć. Nagle usłyszała metaliczny dźwięk. Spojrzała w tamtą stronę. Jej oczom ukazały się wielkie czarne drzwi. Popchnęła je. Zobaczyła gigantyczną salę, pośrodku stał prostokątny, długi podest. Po jednej stronie wymalowany był lew a po drugiej wąż. Było też stanowisko sędziego. Hermiona weszła pierwsza za nią widzowie wlali się do Sali, wszyscy przepychali się żeby zająć jak najlepsze miejsca. Po lewej stronie usadowili się kibice Gryfonki, natomiast po prawej kibice Ślizgona. Najbliżej podestu stali jej przyjaciele, później reszta Gryfonów i dalej większa część Krukonów i Puchonów. Część z nich stanęła po prawej. Tak byli także sami Ślizgoni.
Nik pociągnął Mionę za ramię i wyprowadził  z Pokoju Życzeń.
-Hermiona wiesz że bardziej kibicuję Tobie, ale stanę po stronie Dracon’a.  Rozumiesz prawda?
-Oczywiście, nawet nie przypuszczałam że staniesz po mojej stronie.
Chłopak przytulił dziewczynę i szepnął jej do ucha.
-I tak wiem, że wygrasz. Moja dzielna Gryfonko. Powodzenia. – ucałował jej policzek. Niestety akurat wtedy ktoś im musiał przerwać.
- Delaney. Co tu robisz? Nie powinieneś stać z resztą węży?
-Draco. Oczywiście, idę. – uśmiechnął się ostatni raz do Hermiony i odszedł .
-Malfoy.
-Granger.
-Gotowy?
-Zawsze i wszędzie.
Mierzyli się wzrokiem. Malfoy ubrany był w czarne jeansy i szarą koszulę. Zgraliśmy się kolorami, nie ma co Przeleciało jej przez myśl. Nagle zegar wybił ósmą. Otworzyli drzwi i ramię w ramię weszli do Pokoju.  Ogłuszyły ich oklaski uczniów.  Ze stanowiska sędziego dobiegł głos komentatora i sędziego.
-Panie i Panowie. Zebraliśmy się tu, aby połączyć tą dwójkę węzłem małżeńskim. – urwał. Część osób z Sali zaniosła się śmiechem. Innym jednak nie było tak wesoło. – Nazywam się Blaise Zabini i mam zaszczyt komentować oraz sędziować dzisiejszy pojedynek magiczny międzie Hermioną Granger a Draco Malfoyem. – znów rozległy się oklaski. – Zawodnicy zapraszam na podest. - Wykonali polecenie Blaise’a. – Przedstawiam zasady. A właściwie tylko jedną.  Nie wolno używać czarnej magii. Pojedynek kończy się kiedy jedna z osób zostanie pozbawiona różdżki. Tylko błagam, nie pozabijajcie się. Uściśnijcie sobie dłonie. – z ociąganiem, ale zrobili to. – Na stanowiska. Zaczynacie na 3.- momentalnie zrobiło się cicho. Było słychać tylko stukot butów przemieszczających się dwóch czarodziejów. – raz! – chwila przerwy – dwa! – uczniowie przygotowali różdżki. – TRZY! – w tym samym momencie rzucili zaklęcia.
- Expeliarmus!
-Protego!
-Drętwota!
-Protego!
Słychać było tylko trzaki odbijanych zaklęć. Zabini wzniósł tarczę na widownię i na siebie. Nie chciałby żeby ktokolwiek dostał zaklęciem. Głosy zawodników ucichły. Zaczęli rzucać zaklęcia niewerbalne. Wszędzie latały kolorowe iskry i światła. Huk wypełniał pomieszczenie. Walczący nic sobie z tego nie robili. Rzucali coraz bardziej skomplikowane zaklęcia. Walczyli już około pięciu minut. Jednak Hermiona już miała plan. Wyszeptała zaklęcie starając się nie poruszać  ustami.
- Drętwota. – zaklęcie poleciało w stronę Malfoy’a. W tym samym czasie użyła zaklęcia niewerbalnego. „Expeliarmus”.  Poleciało tuż za wcześniejszym.
***
Draco odbijał i rzucał zaklęcia niby od niechcenia. Ale tak naprawdę bardzo mu zależało na wygranej. Wiedział że musi wygrać. Rzucał różne wymyślne zaklęcia jednak  ta szlama zawsze wszystkie odbijała i nie pozostawała mu dłużna. Odpowiadała atakami. Przyjrzał się Gryfonce.  Nadal ma zamiar używać zaklęć niewerbalnych. Wkurza mnie to. Jeszcze odbija wszystko. Jest nieznośna. CHOLERA! Malfoy był strasznie wkurzony. Nie panował nad gniewem wewnętrznym. Jednak na twarzy miał maskę. Nie pokazywał żadnych emocji. Już otworzył usta żeby wypowiedzieć czarno magiczne zaklęcie kiedy przypomniał sobie o zasadzie. Jeśli ją złamie i za jego pomocą wygra, ucierpi jego duma. A tak nie może być. Zamknął szybko usta. Głupie zasady. Zdekoncentrował się na chwilę, ale gdy zobaczył lecące zaklęcie Drętwota szybko się poprawił i odbił je. Niestety nie zauważył drugiego zaklęcia lecącego za poprzednim. Już miał odpowiedzieć, kiedy różdżka wypadła mu z ręki.
***
Hermiona widziała zdziwioną i zdezorientowaną minę Ślizgona, kiedy różdżka wylądowała na ziemi. Zapadła grobowa cisza. Wszyscy patrzyli to na Dracona, to na Gryfonkę. Nikt nie wiedział jak to się stało. Każdy widział jak Malfoy odbił zaklęcia. Czekali na werdykt. Blaise przerwał pojedynek.
-STOP! – wydarł się. Zdjął tarczę w widowni i z siebie. Zszedł ze swojego stanowiska na podest. Gestem przywołał do siebie zawodników. Posłusznie podeszli. Hermiona z zadziornym uśmiechem, Smok ciągle zdziwiony. – Panie i Panowie! Ogłaszam że zwycięzcą pojedynku została HERMIONA GRANGER. – Złapał ją za rękę i podniósł do góry. Wielki uśmiech nie schodził z twarzy dziewczyny. Uczniowie po lewej stronie zerwali się z miejsca krzycząc i klaszcząc. Miona zamiast do nich pójść odezwała się do byłego przeciwnika.
-To była wyrównana walka. – Uścisnęli sobie dłonie. – Pamiętasz o obietnicy?
-Niestety… Jutro.
-Do zobaczenia.
Odwróciła się i pobiegła do przyjaciół. Chłopcy wzięli ją na ręce i zaczęli podrzucać. Nie rozumiem dlaczego oni się tek cieszą. To tylko pojedynek. Kiedy postawili ją wreszcie nie ziemi prawie wszyscy jej gratulowali, przytulali, całowali i co tam jest jeszcze możliwe. Ukradkiem spojrzała w stronę Dominika. Wiedziała że nie podejdzie teraz i jej nie złoży gratulacji. Nie tutaj. Chłopak uśmiechnął się szeroko i pokazał dziewczynie kciuk w górę. Po czym odwrócił się i wyszedł z Pokoju z resztą Ślizgonów. 



------------------
Uff.... Nareszcie się z nim uporałam. Mam nadzieję że się wam spodoba. Piszcie proszę komentarze. Chcę wiedzieć co myślicie.
Stwierdziłam że rozdziały będę dodawać co niedzielę ^^

WBIJAJCIE i lajkujcie! -> VitaliaRussell - oficjalna strona na fb
Pozdrawiam was kochani! ;*
Vitalia <3 

niedziela, 2 czerwca 2013

2. Stereotypy.

 Wszyscy usiedli razem w jednym przedziale na samym końcu wagonu Gryffindoru. Hermiona z Luną i Ginny po jednej stronie za to Harry, Ron i Nevile naprzeciwko. Opowiadali sobie nawzajem co ciekawego robili w wakacje i co się wydarzyło. Szatynkę najbardziej urzekły fantastyczne, i zarazem dziwne historie Luny. Nie przypuszczała że zwykły czarodziej może przeżyć tyle przygód w 2 miesiące … chociaż nie Luna nigdy nie była zwyczajna, ona zawsze była wyjątkowa. Ma swój świat i swoje kredki. Nie obchodzi jej zdanie innych. Mimo swojego dziwnego zachowania jest lubiana, szczególnie przez Gryfonów. Tacy właśnie są wszyscy z domu lwa. Tolerancyjni. Każdy jest wyjątkowy na swój sposób, jedni bardziej drudzy mniej.  I my to doceniamy. Jej rozmyślania przerwał przyjazd wózka ze słodyczami.  Jak zwykle weszła do korytarza łączącego wagon Gryfonów i Ślizgonów, gdzie zawsze zatrzymywała się pani sprzedawczyni. Podeszła do staruszki z uśmiechem, który troszkę się pomniejszył kiedy zobaczyła kto stoi przy wózku. Ciekawe czy on naprawdę tleni sobie te włosy?  Może farbuje? Przed oczami stanął jej obraz Malfoy’a siedzącego w łazience z farbą na głowie. Próbując stłumić parsknięcie śmiechem, zakryła usta przez co wydawało się jakby się czymś zadławiła. Nie uszło to uwadze Dracona.
-Co szlamcio? Krztusisz się na mój widok? – zaczepił blondyn Mionę z wyzywającym uśmieszkiem.
-Hej, chłopcze uważaj na słowa. Nie zawracaj się tak do tej pięknej kobiety. – pouczyła Ślizgona pani sprzedawczyni mierząc co surowym wzrokiem.
-A Pani niech się nie wtrąca. – odpyskował Malfoy. Hermiona nie zwracając uwagi na niego kupiła sześć butelek soku dyniowego  oraz trzy paczki ciasteczek z rodzynkami. Zapłaciła i nie patrząc na  chłopaka odwróciła się z zamiarem pójścia do swojego przedziału. Jednak słowa jakie padły z ust Smoka zatrzymały ją.
-No i co Granger? Na peronie byłaś taka wygadana a teraz nawet słowem się nie odezwiesz? Wtedy byłaś w grupie, co prawda samych kretynów. Teraz jesteś sama. Czyżby odwaga Cię opuściła? – chwila przerwy- Uuu… Czyżby Gryfon tchórzył?
Odwróciła się powoli w jego stronę.
-Zapamiętaj sobie raz na zawsze ty wredny tleniony Ślizgonie. Gryfoni nigdy nie tchórzą. Zrozumiałeś nigdy. – Odpowiedziała z takim jadem w głosie na jaki ją tylko było stać. Teraz była zła. Nikt nie ma prawa zarzucać jej tchórzostwa. Nagle w jej głowie pojawił się pomysł. Co prawda bardzo szalony, zakazany i jeśli przegra pogrąży się jeszcze bardziej. Ale musi udowodnić tej fretce że wychowankowie domu lwa są odważni jak nikt inny. Tak zrobię to teraz i tutaj. Obróciła głowę w prawo i lewo. Koło nich zaczęła się tworzyć mała grupka ciekawskich. To będzie sensacja, mogę się założyć że wieczorem całą szkoła będzie o tym wiedziała. Spojrzała na Dracona. Na jego twarzy wyraźnie widniał triumf i zadowolenie z samego siebie.  Hermiona stanęła wyprostowana,  wzrok wlepiła w jego stalowe tęczówki i odrzekła pewnym siebie głosem.
-Draconie Lucjuszu Malfoy’u na potwierdzenie moich słów ja Hermiona Jean Granger wyzywam Cię na pojedynek, tylko my i nasz różdżki. Czy przyjmujesz wyzwanie?

***

Draco przez chwilę myślał że się przesłyszał. Jak ta szlama ma czelność rzucić wyzwanie jemu, arystokracie czystej krwi? Ale nie może odmówić, jego duma by bardzo na tym ucierpiała. Musi się zgodzić, chociaż nie ma ochoty walczyć z Granger. Czy kiedyś w ogóle w Hogwarcie zdarzyło się takie coś jak pojedynek uczniów? I to w sumie nie legalny, bo bez nauczycieli Nie nigdy nie słyszał o takim przypadku. Skąd ona wytrzasnęła ten pomysł? Taka opanowana, grzeczna, wiecznie posłuszna i przykładna, porywa się na pojedynek ze Ślizgonem i do tego byłym Śmierciożercą? Przecież on zna wiele zaklęć z dziedziny czarnej magii których ona nigdy nie użyje. To może wyjść dla niego na plus. Uśmiechnął się sam do siebie.
-No Malfoy, czekam.
Draco zdał sobie sprawę że przez chwilę stał i się wpatrywał w Gryfonkę.
-Podaj czas i miejsce.
-Piątek wieczór, w Pokoju Życzeń. Szczegóły ustalimy w tygodniu. – odparła i udała się do swojego wagonu. Jednak dopiero teraz uświadomiła sobie na co się porwała. Co ja zrobiłam? Idę na oficjalny pojedynek z Malfoy’em.  No super. Ale cóż stało się. Musi być dobrej myśli. Jednak jeszcze lekko zszokowana swoim pomysłem weszła do przedziału.
-Hermiona? Co się stało? – zapytali Ron i Ginny w tym samym momencie. Muszę wyglądać naprawdę dziwnie. Przeleciało jej przez myśl.
-Wyzwałam Malfoy’a…
-To chyba dobrze nie? – Ron pomyślał że znów się pokłócili.
-Nie chodzi o takie wyzywanie. Ja go wyzwałam na pojedynek. Na zaklęcia.
W przedziale momentalnie zapadłą grobowa cisza. Było słychać tylko stukot kół pociągu o szyny.  Pierwszy odezwał się Harry.
-Oszalałaś?! – chłopak zerwał się z miejsca - On zna czarną magię! Jeszcze Ci coś zrobi!
-Harry, uspokój się – Ginny pociągnęła go za rękę, żeby usiadł. – Herm, dlaczego to zrobiłaś?
-Bo zarzucił mi tchórzostwo. – ton jej głosu nie wyrażał żadnych emocji.
-No to miałaś genialny powód żeby mu zaproponować pojedynek.  – odparł sarkastycznie Potter
-A właśnie że miałam! JESTEM GRYFONEM I NIE BOJĘ SIĘ GŁUPIEGO POJEDYNKU Z TĄ FRETKĄ! – Hermiona wstała i szybkim krokiem wyszła na korytarz pociągu.
***
Expres  zatrzymał się na stacji. Miona szybko wyszła z pociągu nie czekając na przyjaciół. W stronę zamku zaczęła iść sama co jakiś czas rzucając krótkie „cześć” do znajomych.  Kiedy zza góry wyłoniły się mury szkoły Hermiona jak zwykle wstrzymała oddech. Mimo że przyjeżdża tu już na 7 rok, dalej budowla zapierała jej dech w piersiach. Dziewczyna odniosła wrażenie że wielkie mury oświetlone srebrzystym światłem księżycowym oraz ogniem z pochodni przyczepionych do ścian mienią się swoim dziwnym kamiennym blaskiem. Cały zamek rzucał wielki cień na błonia, których trawa wyglądała jak zrobiona ze srebra. Jezioro, rozległe i głębokie, odbijało od swojej tafli oko księżyca które unosiło się nad Zakazanym Lasem między rzadkimi, szarymi chmurami. Las wyglądał ponuro i złowrogo, tak jak wszystkie stwory żyjące w nim. Niedaleko granicy łąki z drzewami stała niewielka chatka z ogródkiem. Z komina leciał dym, a z okienek sączyło się bardzo blade światło.   Kawałek dalej widniało boisko do quidditch’a.  Owalne z pięcioma wieżami. Cztery odpowiadające domom i jedna nauczycielska. Hermiona nawet nie zauważyła że stoi w miejscu i przypatruje się wszystkiemu co ją otacza.  Była zbyt zachwycona krajobrazem skąpanym w blasku. Z transu wyrwało ją stuknięcie w ramię.
-O przepraszam. – przed nią stał wysoki ciemny blondyn. Miał skruszona minę, ale mimo to uśmiechał się. – Wybacz nie zauważyłem, cię, zagadałem się z kolegą.
-Nic się nie stało.  – odpowiedziała szatynka z szerokim uśmiechem. Przyjrzała się bliżej chłopakowi. Miał duże zielone oczy w których tańczyły wesołe iskierki. Uśmiech był promienny ukazujący rząd równych białych zębów. Spojrzała na jego szaty, a konkretnie miejsce gdzie powinien być herb domu. I był tam. Godło Slytherinu. Jak ktoś tak miły i na pierwszy rzut oka przyjacielski może być w domu węża? Chłopak widząc gdzie padł jej wzrok trochę zmniejszył swój uśmiech. Chciał się z nią zapoznać ale dziewczyna uprzedziła go wyciągając rękę.
-Hermiona Granger.
-Dominik Delaney. – Ślizgon zamiast uścisnąć jej rękę, złapał ją i pocałował lekko w zewnętrzną część dłoni.  Herm zmieszała się. Żadne facet nigdy się tak z nią nie przywitał.  Blondyn puścił ją i zapytał – Czy mogę ci towarzyszyć w drodze do Wielkiej Sali?
-Tak, czemu nie.
-Rob, dołączę do Ciebie przy stole. – uśmiechnął się do swojego kumpla i poszedł ramię w ramię z Hermioną w stronę bramy zamku. Tym razem odezwał się do dziewczyny – Na którym roku jesteś, Gryfonko?
-Na siódmym. Dominik, nie przeszkadza Ci to z jakiego domu jestem?
-Proszę mów mi Nik. Dla mnie domy nie mają znaczenia tak samo jak status krwi. Czarodziej to czarodziej wszyscy jesteśmy tacy sami pod tym względem.
-Bardzo dobre podejście, niestety mało jest osób które tak uważają.
Resztę drogi spędzili na luźnej rozmowie o szkole i zainteresowaniach. Rozstali się dopiero pod drzwiami Wielkiej Sali.
-Do zobaczenia Hermiono. – na pożegnanie znów pocałował dziewczynę w dłoń.
-Do zobaczenia, Nik. – chłopak odwrócił się i odszedł w stronę stołu swojego domu. Miona zrobiła to samo. Jednak prawie natychmiast spotkała pytający wzrok Ginny i zdezorientowaną minę Harry’ego. Twarz Rona nic nie wyrażała. Szatynka udała że nie widzi nic dziwnego w swoim zachowaniu i usiadła przy nich.
-Co to miało być? – zapytał z pretensją Potter
-Pożegnanie z kolegą. – odpowiedziała prosto i beznamiętnie Hermiona.
-Kolegą? Dziewczyno to Ślizgon!
-Mam oczy Harry.
-Nie był bym tego taki pewien.
-To że jest ze Slytherinu nie oznacza że jest taki jak inni. Nie jest arogancki i bezczelny, tylko miły, taktowny, uprzejmy, kulturalny, przyjacielski, dobrze wychowany, życzliwy, szarmancki i zachowuje się jak prawdziwy dżentelmen nie jak te marne podróbki co chodzą po tych korytarzach. Jest całkowitym przeciwieństwem typowego ucznia z domu węża. Może to tylko stereotypy że każdy Ślizgon jest wredny, każdy Krukon mądry, Puchon sprawiedliwy a nawet że każdy Gryfon jest odważny. Nie znamy tak naprawdę nikogo stamtąd – tu wskazała lekko palcem w stronę stołu Dominika. -  Może warto zapoznać się z kimś z innego domu a nie tylko ze swojego, nawet jeśli ma to być pogwałcenie „prawa” o nienawiści Gryffindoru i Slytherinu i wreszcie zobaczyć na własne oczy czy wszystko co się mówi to prawda. – Nagle zdała sobie sprawę że wszystkie osoby w promieniu kilku metrów słuchają jej wywodu.  Gdzieniegdzie dało się słyszeć ciche pomruki zadowolenia.  Jednak Wybraniec nie podzielał jej zdania. Już otwierał usta żeby wyrazić swoje zdanie, ale na szczęście nie pozwolił mu na to głos dyrektorki.
-Witajcie uczniowie! Na wstępie chciałabym powitać nowego nauczyciela obrony przez czarną magię. Oto profesor Anna Bell. – Wzrok wszystkich uczniów przeniósł się koniec stołu. Siedziała tam kobieta, na oko 35 letnia. Czarne loki sięgające jej łopatek oraz duże prawie czarne oczy mocno kontrastowały z jej bladą cerą. Ubrana była w czarną zwiewną sukienką bez ramiączek. Podniosła się z krzesła, ukłoniła z gracją i znów usiadła. Minerwa kontynuowała – Ten rok jest bardzo ważny dla uczniów piątego i siódmego roku gdyż zdają oni egzaminy. Mam jednak nadzieję że wszyscy będziecie wzorowo pracować, zdobywać punkty i przynosić chlubę swojemu domowi. A teraz zapraszam na powitalną ucztę.
Na stołach pojawiły się najróżniejsze potrawy. Uczniowi zaczęli pochłaniać niezliczone ilości jedzenia i rozmawiać o wakacjach. Co chwila dało się słyszeć śmiech. Jednak Hermionie nie było wesoło. Szybko zjadła to co miała na talerzu i odeszła do stołu. Skierowała się w stronę wieży Gryffindoru.  Przywitała się grzecznie z Grubą Damą.   
-„Szlachetny Gryfon” – rzuciła do obrazu i weszła so salonu. Nic się nie zmienił, był taki sam jak na każdym roku jej nauki tutaj. Weszła po schodach do dormitorium dziewcząt. Na swoim łóżku znalazła list.
Panno Granger!
Proszę o przyjście do mojego gabinetu dzisiaj o godzinie 20. Sprawy prefektów.
Minerwa Mcgonagall
PS. Tiara Przydziału.

Miała jeszcze godzinę. Stwierdziła że poczyta książkę. Zeszła do pokoju wspólnego, usiadła przy kominku i zagłębiła się lekturze.
Zerknęła na zegarek. Pokazywał 19.50. Odłożyła książkę, poprawiła sweterek i wyszła na korytarze. Szybkim krokiem doszła do gabinetu dyrektorki. Powiedziała hasło i weszła do środka. Był tam na razie uczeń tylko jednego domu. Slytherinu. Siedział pod ścianą i wpatrywał się w okno. Nawet jej nie zauważył. Minerwa siedziała przy biurku. Skinęła głową na powitanie Hermiony. Po kliku minutach weszli pozostali prefekci.
-Skoro wszyscy już jesteście, pewnie chcecie wiedzieć po co was tu zebrałam. A więc, macie tutaj wasze palny – podała im kartki pergaminu.  Była na nich pewna nowość. Hermiona przeleciała wzrokiem  rozkład zajęć. Zauważyła tą zmianę.
-Pani profesor, co to za nowy przedmiot?
-Będzie się tego uczyć tylko wasza czwórka, może to być bardzo przydatne. Nazywa się to komunikacja mentalna.





Nareszcie udało mi się go dodać. Mam nadzieję że wam się będzie podobał i przepraszam że tak długo czekaliście. Na trzeci rozdział nie będziecie tyle czekać. Przewidywany jest na piątek / sobotę.

Informacji szukajcie na oficjalnej stronie bloga: https://www.facebook.com/VitaliaRussell
Moja strona na fb o HP: https://www.facebook.com/pages/Jaram-sie-tym-bardziej-niz-harry-hedwiga
Pozdrawiam
Vitalia, ;*