niedziela, 29 września 2013

7. Hogsmeade

HA! Mówiłam że dzisiaj wstawię i jest! :D
Wybaczcie za te 2 miesiące przerwy, już wszystko wraca do normy. :D
Serdeczne podziękowania dla mojej kochanej Em! Bez której tego rozdziału by nie, było. Zmotywowała mnie, pomogła i podała kilka pomysłów. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. <3
Dziękuję jeszcze Kamili. :*
To chyba tyle.
Życzę miłego czytania. + rozdział na razie bez bety, ale już jutro wstawię poprawiony.
Pozdrawiam. :33

P.S. Następny rozdział raczej w niedzielę, chociaż nie wiem bo mam baardzo dużo sprawdzianów.
P.P.S. Kilka osób pytało się ile mam lat. Więc odpowiadam. Rocznik 98, czyli 15 lat.

_____________

Obecność Malfoya sprawiała że nie czuła się swobodnie. Każdy jej mięsień był napięty  a ona cały czas uważała żeby nie potknąć się o kamień lub poślizgnąć na błocie.  Cieszyła się w duchu, że nie rozmawiają, bo ciężko byłoby jej mówić. Miała sucho w gardle, a dłonie mokre od potu. Poprawiła nerwowo skurzaną kurtkę. Kątem oka zobaczyła że Draco z zaciekawieniem ogląda guzik swojej koszuli.  Widać było że nie tylko jej było niezręcznie.  Mimowolnie się uśmiechnęła.  Przeszli jeszcze kilka metrów. Hermionie zaczynało się nudzić. Po co wyciągnął ją na spacer do wioski jak nie odezwał się odkąd wyszli z Wielkiej Sali. Postanowiła chrząknąć.  Chłopak dalej zajmował się swoimi guzikami.  Chrząknęła jeszcze raz. Nic. Zero reakcji z jego strony. Zaczynało już ją to denerwować. Przystanęła i złapała go za ramię odwracając w swoją stronę. Zauważyła że w uszach ma słuchawki. Nie widziała ich wcześniej, dopiero teraz kiedy wiatr odgarnął mu włosy.  Szybkim i gwałtownym ruchem wyciągnęła mu je z uszu.
-To ty przez ten cały czas słuchałeś sobie czegoś? A ja myślałam, że nie chcesz ze mną rozmawiać.
Draco nie zwracając uwagi na jej słowa wyciągnął z kieszeni mugolski odtwarzacz mp3 i wyłączył piosenkę.
-Używasz produktów mugoli?
-To takie dziwne?
-Tak, ponieważ wydawało mi się, że taki wielki arystokrata jak ty brzydzi się niemagicznymi osobami i wszystkim co z nimi związane.
-Czasami się na coś przydają –odpowiedział zwijając słuchawki.
-To może chociaż pokaż czego słuchasz. – zainteresowała się Hermiona. Była ciekawa czego może słuchać Malfoy.
-Uwierz mi Granger,  nie spodoba Ci się. Nie słuchasz takiej muzyki. Mogę się założyć że na swojej masz same utwory Chopina.
-Pokazałabym Ci, ale zostawiłam w pokoju. Stwierdziłam, że to nieładnie słuchać muzyki kiedy idziesz z kimś na spacer.
-Masz – podał jej słuchawkę a drugą włożył do ucha. Musiała się przysunąć do niego, bo kabelek był za krótki.  Wyciągnął odtwarzacz i włączył muzykę. Hermiona w mgnieniu oka poznała co to za utwór.
-To przecież Guns n Roses! – krzyknęła - November Rain! Merlinie! Moja ulubiona! Podgłośń!
-Co?
-Oj daj to! - Szybko wyciągnęła mp3 z jego kieszeni i zwiększyła głośność.  Zaczęła kiwać głową i podrygiwać stopą w rytm muzyki. – Pokaż co jeszcze tam masz. -  Zaczęła przeglądać  jego utwory.
–O! Fear of the dark! Słuchasz też Iron Maiden? Jest spokojna, ale uwielbiam. I Matallica, Nirvana, Red hot chilli peppers, Queen… i nawet Luxtorpeda! Merlinie! Słuchasz tego samego co ja! To wszystko jest świetne!  - była coraz bardziej zafascynowana,
-Nigdy nie pomyślałabym, że słuchasz takiej muzyki.
-A ja że ty. Taka poukładana Granger słucha rocka. Nie wiedziałem.
-A jak miałbyś wiedzieć.  Zresztą jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
-Chętnie się dowiem. – uśmiechnął się w ten czarujący sposób  i puścił oczko. Hermiona mimowolnie lekko się zarumieniła.
-Wiesz może już chodźmy. Chłodno trochę a w Trzech miotłach jest ciepło. Zresztą mam ochotę na kremowe piwo. – Ruszyli razem w ciszy słuchając muzyki. Ale nie była to już krępująca cisza. Hermiona całkowicie się rozluźniła.

W Trzech miotłach był dzisiaj bardzo duży tłok. Wszystkie stoliki były pozajmowane, a Madame Rosmerta dwoiła się i troiła by umilić gościom pobyt. Draco właśnie zamawiał dwa kremowe piwa a Hermiona rozglądała się za jakimkolwiek wolnym miejscem. Niestety nie mogła nic znaleźć.
-Nie mamy gdzie usiąść – zwróciła się to towarzysza
-Oczywiście że mamy. Ja zawsze mam gdzie usiąść. Dobrze jest mieć kontakty, nawet w takich miejscach jak Trzy miotły. Poczekaj tu.
Malfoy zostawił dziewczynę samą przy barze i poszedł w stronę właścicielki klucząc między stołami. Zobaczyła jak nachyla się w jej stronę i mówi coś cicho do jej ucha. Rosmerta spojrzała w jej stronę, a następnie szeroko uśmiechnęła się do chłopaka i odeszła.  Zadowolony dał znak ręką do Hermiony żeby podeszła.  Bez słowa pociągnął ją za rękę i poprowadził na koniec knajpy. Otworzył drewniane drzwi  zapraszają dziewczynę do środka.
Pokój wyglądał przyzwoicie.  Ściany pomalowane na biało, nie jak w głównym pomieszczeniu zrobione z drewna.  W rogu stał barek z alkoholami, a naprzeciwko  zwykły mugolski kwiat doniczkowy.   Z boku stało kilka krzeseł. Po środku stał stół wykonany z ciemnego drewna.  Wokół niego ustawione były 3 krzesła. Draco przeniósł jedno z nich pod ścianę.
-Co to za miejsce?
-To jest moje prywatne pomieszczenie. Właśnie na okazje takie jak ta. Kiedy nie ma gdzie usiąść a musisz z kim porozmawiać.  Rzadko tu przebywam, ale dzisiaj postanowiłem zrobić wyjątek.
-Dlaczego dzisiaj?
-Bo chcesz się dowiedzieć dlaczego ten przychlast Delaney zrobił to co zrobił.
Dopiero teraz przypomniała sobie o prawdziwym powodzie spotkania z Malfoyem. 
-A  niestety tam – ręką wskazał drzwi – każdy w promieniu  dwóch metrów usłyszałby o czym rozmawiamy. Po to istnieje to miejsce.  No ale nie będę Cię zanudzał. Pewnie aż rozsadza Cię z ciekawości. Napijesz się czegoś?  - Wstał i podszedł do barku.
-Piwo kremowe.
-Z imbirem czy bez?
-Może być z imbirem.
Szybko przygotował jej napój, a sam  zadowolił się  ognistą whiskey.
-Dziękuję. – uśmiechnęła się. Już podniosła szklankę do ust, ale Draco jej przerwał.
-Skąd wiesz że nie dolałem amortencji?
-Co? – odstawiła z hukiem piwo.
-Mam tam spory zapas – wskazał na barek
-Nie zrobiłeś tego.
-Jesteś pewna?
-Tak, ponieważ Ci ufam. 
-Sprawdź.
-Nie ma potrzeby, wiem że tego nie zrobiłeś i koniec.
- Jak chcesz Granger, ale pamiętaj że cię ostrzegałem.
Podniosła szklankę do ust, dyskretnie wąchając napój.  Tak jak myślała, nic jej nie wlał. Zrobiła duży łyk.
-Wszystko zaczęło się 2 lata temu kiedy Voldemort szukał ludzi którzy będą mu wierni i oddani. Oczywiście mój ojciec jako jego wierny pies zaabsorbował całą naszą rodzinę. Nie byłem zbytnio ucieszony, ale nie miałem wyjścia. Kazał mi odnaleźć moich kolegów i zaciągnąć ich do jego armii. Jak to w Slytherinie dużo było potencjalnych kandydatów, ale jak przyszło co do czego to każdy się bał. Znalazłem tylko 3 ochotników. Crabb, Goyle i Delaney.  Aby dowieść  swojej lojalności każdy z nich miał zadanie do wykonania.  I uwierz mi, sam bym czegoś takiego nie dokonał.  Musieli na oczach wszystkich śmierciożerców torturować  a na końcu zabić własną matkę.  To było straszne. 
-Zrobili to? – spytała Hermiona ledwo słyszalnym głosem, a oczy zaszkliły jej się od łez. Pohamowała je jednak.
-Nie mieli wyboru, albo zabiliby matki, albo on zabiłby ich.  Jeśli to ja miałbym wybierać, wolałbym umrzeć, niż do końca życia ponosić winę za jej śmierć.  Voldemort bardzo się ucieszył że pozyskał nowych ludzi.  Potem nie wiem co się z nimi działo.  Dopiero dzień przed Bitwą o Hogwart dowiedziałem się, że  Dominik działał na dwa fronty.  Kiedy niechcący zabił Weasley’a tak na prawdę celował we mnie.
-Chciał Cię zabić?!
-I udałoby mu się gdyby Fred nie przebiegał akurat tamtędy.   Kiedy już Czarny Pan został pokonany spytałem się go dlaczego zabił rudego. Powiedział mi prawdę. Że chciał mnie zabić. Wkurzyłem się na niego. Wiedziałem że będzie zabijał śmierciożerów, ale nigdy bym nie pomyślał że chodzi o mnie.  Jeszcze mu nie wybaczyłem i dlatego, może jak zauważyłaś, odnosi się do mnie z szacunkiem.
-To dlatego powiedziałeś wtedy że nie ma prawa odmówić .
-Tak,  musiał Ci powiedzieć o Fredzie,  bo ja tak powiedziałem.
Hermiona zamyśliła się i wypiła ostatni łyk piwa.  Draco wstał od stołu i poszedł po drugą szklankę whiskey.
-Chcesz jeszcze piwa?
-Nie dziękuję.
-A czy Dominik…
Nie dane jej było dokończyć ponieważ usłyszeli stukanie do drzwi.  Ale nie takie zwykłe. Inne. Trzy puknięcia przerwa jedno puknięcie, znów przerwa i jeszcze raz trzy. Chłopak odłożył szybko butelkę na miejsce.
-Wstawaj! Szybko. Moja matka tu jest, a to znaczy że będzie chciała siedzieć w tym pokoju. Zawsze tu siedzi. Trzeba stąd iść… nie głównymi drzwiami! Tyłem.  – W ekspresowym tempie posprzątał szklanki i poustawiał krzesła.
-Tu nie ma drzwi.
-Jesteśmy czarodziejami czy nie? – mówiąc to wyciągnął różdżkę i zastukał w odpowiednie butelki z trunkami. Ściana zaczęła się przesuwać ukazując wyjście. Wyszli na boczną drużkę.
-To gdzie teraz idziemy? – spytała
-Co powiesz na miodowe królestwo? Nie jadłem słodyczy stamtąd od dobrych kilku lat.
Weszli razem do sklepu. Hermiona wybrała lukrowane pałeczki, musy-świstusy i Super-gumę Drooblesa i fasolki wszystkich smaków. Podeszła do kasy.
-To będzie 5 galeonów i 7 sykli. – Już wyciągała pieniądze z kieszeni kiedy przed nią wbił się Malfoy z całym koszykiem słodyczy.
-Daj spokój, ja zapłacę.
-Oh, dzięki.
-Proszę jeszcze doliczyć to. – zwrócił się do kasjerki.
Wyszli ze sklepu z dwoma siatkami słodyczy.
-Musiałeś naprawdę długo nie jeść słodyczy.
-No trochę czasu minęło. – uśmiechnął się – Na co masz teraz ochotę? – spytał zaglądając do reklamówki. -  Może pieprzne diabełki… nie one się nie nadają. Dam je Zabiniemu. To może… Lizaki w kolorze krwistych befsztyków… Też nie… O wiem. Paszteciki z dyni… - podał jednego Hermionie. – Ten smak. Pamiętam jak matka robiła takie w domu. To było tak dawno. – zjedli jeszcze po jednym paszteciku kierując się w stronę placu. - Gdzie chcesz teraz… Moja mama! Nie może mnie z Tobą zobaczyć! – Szybko wszedł do najbliższego sklepu zostawiając dziewczynę stojącą przed sklepem Madame Malkin.
-Nie może go zobaczyć ze mną? – spytała sama siebie. Zabolało. Nie chciał żeby zobaczyła go z kimś jej pokroju. Ze szlamą.
  Koło niej przechodziła Narcyza. Ku zdziwieniu Hermiony zatrzymała się przy niej.
-Dzień dobry Pani.
-Dzień dobry Granger. Wiem, że nie powinnam się Ciebie o to pytać, ale widziałaś mojego syna?
Nie wiedziała co ma zrobić, była zła na Malfoya i gotowa wydać go, ale jednak nie zrobiła tego.
-Niestety nie. Pewnie będzie później. Na razie ze szkoły jestem tylko ja. Potem przyjdzie więcej osób, więc pewnie i on.
-Dziękuję. – i bez słowa pożegnania odeszła. Hermiona nie czekając na Dracona ruszyła szybkim krokiem  w stronę wyjścia z wioski. Po kilku sekundach dogonił ją.
-Dobrze że nie powiedziałaś gdzie jestem.  Nie chcę z nią teraz rozmawiać.
Przystanęła i spojrzała mu prosto w oczy.
-Dlatego że poszedłeś do wioski ze szlamą, prawda? Bo przecież taki arystokrata jak ty nie może się zadawać z kim takim jak ja.
-Wiesz, że nie oto chodzi.
-Więc co miałeś na myśli mówiąc, że  „ Nie może mnie z Tobą zobaczyć”?
-Eee…
-No właśnie – odwróciła się i poszła w stronę zamku.
-Hermiona, zaczekaj. – dogonił ją
-Hermiona?
-Wolisz Granger?
-Nie, ale dziwnie to brzmi w twoich ustach.
-Musisz się przyzwyczaić.
-Nie zmieniaj tematu Malfoy.
- No dobrze. Przepraszam. Mi nie przeszkadza, że jesteś takiej a nie innej krwi, ale moja matka ma swoja poglądy. Nie wiem jakby zareagowała. Wybaczysz mi? – uśmiechnął się do niej tak, że każdej dziewczynie w zamku zmiękłyby kolana, nawet jej.
-Dobrze wybaczam.
Ucieszył się jak małe dziecko i wyciągnął fasolki wszystkich smaków na siłę wpychając Hermionie jedną z nich do buzi.  Usiedli na ławce rzucając sobie nawzajem fasolki i śmiejąc się w najlepsze.  Nagle zaczął padać deszcz. Stwierdzili że wrócą już do Hogwartu. Draco wyciągnął odtwarzacz i włączył Red Hot Chilli Peppers - Otherside. Całą drogę powrotną śpiewali i skakali w kałuże.  Kiedy byli już na błoniach deszcz ustał i zaczął wiać bardzo silny wiatr. Hermiona zatrzęsła się z zimna. Draco przyciągnął ją do siebie i objął ramieniem. Nie protestowała, nawet uśmiechnęła się lekko pod nosem,  wdychając zapach jego pięknych perfum. Byli już prawie pod drzwiami kiedy z zamku wyszła Ginny, a za nią Dominik.  Przystanęła a jej mina mówiła wszystko.