niedziela, 9 czerwca 2013

3. Mentis Communicationem

Hermiona, przeczesywała pamięć w poszukiwaniu wiadomości o komunikacji mentalnej, ale nic nie mogła sobie przypomnieć. Zero. Nie słyszała nigdy o takim czymś.  Postanowiła się więcej dowiedzieć
-Pani profesor,  do czego to nam potrzebne? I co to w ogóle jest?
-Jest to technika porozumiewania się za pomocą myśli. Słyszy to tylko osoba z którą chcesz się porozumieć.  – tutaj Hermiona wstrzymała oddech. Takie coś jest możliwe? - A można rozmawiać tylko z kimś kto tę sztukę opanował. U nasz w szkole tę umiejętność posiadają jedynie nauczyciele. Jest bardzo przydatne i mam nadzieję że wyda wam się to interesujące. Razem z gronem nauczycielskim stwierdziliśmy już 3 lata temu że waszą czwórkę tego  nauczymy jednak nie mogliśmy znaleźć nauczyciela. A musicie wiedzieć, że nie może tego nauczyć każdy kto to umie, trzeba posiadać specjalne umiejętności do nauki komunikacji mentalnej. Więcej opowie wam o tym wasz nowy nauczyciel Alien Courtney .
Z bocznych drzwi wyszedł średniego wzrostu, chudy mężczyzna na oko 25 letni. Miał czarne włosy ułożone w nieładzie i  oczy błękitne jak morska fala. Uśmiechał się od ucha do ucha. Emanowała od niego pozytywna energia i szczęście.  Miona mimowolnie uśmiechnęła się do nauczyciela. Jeśli w ogóle to możliwe uśmiechnął się jeszcze szerzej i puścił oczko do dziewczyny.  Gryfonka lekko się zarumieniła.
-Cześć wam. Mówcie mi Alien, w końcu jestem niewiele od as starszy – uśmiechnął się zadziornie – Pani profesor już wam po części powiedziała o co chodzi. Teraz nie będę wam tłumaczył wszystkiego bo zajęłoby mi to sporo czasu, a wiem że chcecie mieć czas dla siebie, dlatego poczekam do naszej najbliższej lekcji. Kiedy ją mamy?
- Jutro– odpowiedziała natychmiast Hermiona
-Idealnie. Więc do zobaczenia. A i radzę wam uzbroić się na tą lekcję w cierpliwość. – znów puścił oczko tym razem do wszystkich i wyszedł z gabinetu.
-Tak, więc to wszystko. Do widzenia.
-Do wiedzenia  - odpowiedzieli prefekci i szybko wyszli z gabinety dyrektorki. Jednak gdy znaleźli się na korytarzu Malfoy nie przepuścił szansy podokuczania dziewczynie. Zaczął iść tuż obok niej i śpiewać przerobioną piosenkę.

Granger królem szlamu jest
Dzieckiem mugoli jest na fest!
Więc zaśpiewajmy chórem
Ona królem szlamu jest!

Granger nie opuszcza lekcji
Kujonem jest na fest!
Więc śpiewają Ślizgoni
Ona  królem szlamu jest!

Granger zdrajcą krwi jest
Nie może być więcej takich szlam
Dzieci mugoli broni murem,
Ona królem szlamu jest!

Hermionę roznosił gniew. Wkurzała ją ta piosenka jak tylko powstała, a teraz jeszcze bardziej bo jest o niej. Jednak starała się nie okazywać złości.
- Malfoy, wiem że uważasz że masz świetny głos,  ale nie musisz mi śpiewać.
-Wiem że nie muszę, ale chcę. Słyszałaś jaką piękną pieśń dla ciebie ułożyłem.  Chcesz może jeszcze raz posłuchać?
-Nie dziękuję, wolę mieć zdrowe bębenki uszne. A Twojego wokalu mogą nie przeżyć.
-Ale nalegam, może jeszcze jedna zwrotka? Mam ich bardzo dużo.
-Bardzo mi przykro ale muszę odmówić.
-Mnie też przykro, przy następnym spotkaniu?
-Oczywiście, zdążę zakupić zatyczki do uszu. – uśmiechnęła się wrednie. Przez całą rozmowę Draco zastanawiał się jak to możliwe żeby Granger aż tak się zmieniła? Stała się wredna, sarkastyczna  i arogancka.
-Raczej nie będą ci potrzebne. – już nie wysilał się na uprzejmy i miły ton. – Mieliśmy ustalić szczegóły pojedynku, więc teraz mamy idealną okazję.
Hermiona przełknęła ślinę, zapomniała o tym pojedynku. Szczerze mówiąc to nawet się go bała. Jednak nie dała tego po sobie nijak poznać.
-No tak, więc, jak już mówiłam ten piątek, Pokój Życzeń godzina… hm… 20? Pasuje Ci? Czy jesteś już umówiony z kolejną panienką?
-Tego wieczoru jestem akurat wolny. 
-Cieszę się. – nagle sobie przypomniała co mówił Harry „On zna czarną magię”. Stwierdziła że muszą ustalić zasady.
-Chcę jeszcze ustalić zasady. Właściwie jedną.
-Jaką? – Uśmiech nie schodził z ust młodego Ślizgona
-Nie możesz używać czarnej magii. – Tego się nie spodziewał. Przewidziała go. Jak możliwie że domyśliła się czego on będzie chciał użyć? No tak, przecież to jest Granger. Ona wszystko przewidzi.
-Jasnowidz. – mruknął cichutko blondyn. Jednak Hermiona miała jeszcze dobry słuch. Usłyszała.
-Nie Malfoy, nie jestem jasnowidzem ja tylko logicznie myślę i domyśliłam się że będziesz chciał użyć czarnej magii. – uśmiechnęła się szeroko.  Jednak w oczach nie tańczyły wesołe iskierki wręcz przeciwnie, patrzyły wyzywająco w stalowe tęczówki chłopaka. – Więc jak zgadzasz się na mój warunek?
-Niestety muszę. Eh… zgadzam się. Obiecuję że nie użyję na pojedynku czarnej magii wobec Ciebie.
-Dobrze. – Już miała się odwracać i iść w stronę wieży Gryffindoru kiedy Malfoy się odezwał.
-Hej, ja też ma jeden warunek.
-Jaki?
-Jeśli wygram,  to zrobię coś co Cię upokorzy przed całą szkołą. Nie powiem Ci co, ale uwierz mi będzie to o wiele gorsze od pioseneczki – uśmiechnął się wrednie.
Hermiona się przestraszyła. Co takiego może wymyślić ta fretka? Serce zaczęło jej bić szybciej.
-No dobrze, a jeśli to ja wygram?
-A musi być coś?
-No tak, jeśli ma być nagroda dla wygranego to nie ważne kim on jest.
-Niech Ci będzie. Hm… Jeśli przegram, to… - zamyślił się przez dłuższą chwilę -  przeproszę Cię publicznie za te 6 lat dokuczania, obrażania, poniżania i wyzywania.
O cholera.  Serce waliło jej jeszcze szybciej. On wielki arystokrata ma zamiar przep… nie to nie możliwe, na pewno się przesłyszałam.
-Możesz powtórzyć?
-Widać już masz problemy ze słuchem. – zadrwił – Tak Granger powiedziałem że Cię przeproszę, to mogę obiecać. No i mogę jeszcze dodam że postaram się już Ci nie dokuczać, ale tego nie obiecuję.
Serce Hermiony w tym momencie stanęło, a oczy były wielkie jak 5 złoty.  Nadal nie mogła uwierzyć.
-Zgoda. – Malfoy ku jeszcze większemu zdziwieniu Miony wyciągnął rękę. Odwzajemniła gest. Pokwitowali zakład uściskiem dłoni. Szatynka rzuciła krótkie „no to cześć” i odeszła w stronę wieży Gryffindoru.
***
Nogi same ją poniosły do Pokoju Wspólnego. Jak przez mgłę pamięta rozmowę z kilkoma uczniami na korytarzach. Cały czas rozmyślała o słowach pewnego blondyna. Może się ze mnie nabijał? Tak naprawdę może nie przeprosi, bo po co? Ale jest Ślizgonem, ma swoja dumę i jak obiecuje to zawsze słowa dotrzymuje. Ale słowo dane szlamie? Czy znaczy to dla niego tyle samo co obietnica kolegi z domu? I dlaczego sam zaproponował że mnie przeprosi? Po co? Nie potrzebne mi to.  Ale z drugiej strony ostatni rok stałby się milszy. Usiadła przy kominku nawet nie patrząc czy ktoś tam jest.
-Hermiona! Gdzie ty byłaś?
-Cześć. – odpowiedziała nieobecnym głosem.
-Powiesz mi gdzie byłaś?
-U McGonagall.
-Po co?
-Sprawy prefektów.
-Co jest z Tobą?
-Nic.
-Herm! – Ruda mocno potrząsnęła dziewczynę za ramię.
-Ginny?! Do cholery! Co ty robisz?
-Mówiłam do Ciebie.
-Naprawdę?
-Tak. – odpowiedziała lekko zirytowana Gin.
-Więc?
-Co jest z Tobą?
-Nie tutaj, chodźmy do dormitorium. – dziewczyny weszły po schodach do sypialni dziewczyn
-No mów wreszcie o co chodzi.
Dziewczyny usiadły na łóżku i Hermiona zaczęła wszystko opowiadać ze szczegółami . W miarę opowieści oczy rudej robiły się coraz większe a twarz wyrażała niedowierzanie. Kiedy szatynka skończyła historię zapadła kilkuminutowa cisza.
-Ginny! Powiedz coś.
-Myślisz że on może mieć jakiś cel w przeproszeniu Ciebie? Może uknuł jakiś plan? Najpierw cię przeprosi a potem będzie jeszcze gorzej niż wcześniej? Może ma jakiś wspólników? On Cię wykończy powoli i skutecznie. Zniszczy Ci psychikę, rozerwie cię od środka na kawałki… Może ten cały Dominik mu pomaga? Może Malfoy kazał mu być miłym do Ciebie, żebyś nabrała zaufania do ślizgonów, on się do ciebie zbliży i potem….
-Hej, hej! Ginny! Nie zapędzasz się trochę?
-No  fakt, przesadziłam. Ale z Nikiem to może być prawda. Co o tym myślisz?
-Nie wydaje mi się. Wiesz Gin, ja już pójdę spać. Jestem zmęczona. Dobranoc.
-Dobranoc Herm.
Dziewczyny przytuliły się na pożegnanie. Ruda zeszła jeszcze go pokoju wspólnego pogadać z Harrym a szatynka rozłożyła się na łóżku. Za chwilę już spała i śniła.
***
Szła przez las, drzewa były pokryte grubą warstwa śniegu, a ona była ubrana w beżową bluzkę, czarne krótkie spodenki, była boso. Ale nie było jej zimno. Idąc przez las robiło się coraz ciemniej i zarazem goręcej. Śnieg przybierał na temperaturze wraz nadchodzącą nocą. Temperatura przekroczyła już ponad 30 stopni. Hermiona idzie dalej. Rozejrzała się, nie było nikogo. Najpierw zdjęła spodenki które zostawiła na śniegu. Za parę metrów zdjęła też bluzkę. Szła w czarnej koronkowej bieliźnie a było coraz goręcej. Nagle zobaczyła w oddali światełko. Rzuciła się biegiem w tamtą stronę, śnieg parzył ją w stopy, ale biegła coraz szybciej. Widzi już dokładnie dom. Dobiega do niego, puka w drzwi. Czeka. Nic. Puka jeszcze raz, tym razem mocniej. Czeka… Nagle słyszy dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Drzwi się otwierają i pojawia się Draco. Na jego twarzy nie był widać zdziwienia, ale szczęście.
-No, no, no Grenger! Może wejdziesz?
-Jeszcze się pytasz? – Hermiona weszła do pokoju. Pośrodku stał stolik na którym z filiżankami z kawą i babeczki. Usiadła na fotelu konsumując jedzenie. W tym czasie Malfoy stanął za fotelem Gryfonki.  Odwróciła się i popatrzyła w oczy blondynowi. Nie wie co kazało jej to uczynić, ale wstała, okrążyła fotel. Podeszła do Dracona. Złapał ją za nadgarstki, i przyciągną ja bardzo blisko. Hermiona spytała:
-I co teraz chcesz zrobić?
-Tylko jedno. – Nachylił się i pocałował Dziewczynę.  Najpierw delikatnie a później coraz namiętniej. Myśli Hermiony sprowadzały się tylko do jednej rzeczy: „Jak on bosko całuje…”
***
-Nie! – Krzyknęła i obudziła się. Usiadła na łóżku wyprostowana. Dotknęła palcami ust, wydawało jej się że wciąż czuje jego pocałunki.  Ale to tylko złudzenie.  . Spojrzała na zegarek, wskazywał 6:39. Śniadanie zaczyna się o 8. Miała jeszcze czas. Przeciągnęła się i powoli wstała. Zabrała ciuchy za szafki i wolnym krokiem skierowała się do łazienki. Zrzuciła piżamę za podłogę przed lustrem. Do ogromnej złotej wanny wypełnionej po brzegi wodą  wlała arbuzowy olejek. Leżała w wodzie, relaksując się. Po około 15 minutach wyszła. Wytarła się puchowym zielonym ręcznikiem i ubrała w ciuchy. Czarne legginsy podkreślały jej chude nogi a złota, obcisła bluzka idealnie pokazywała to co dziewczyna ma najpiękniejsze. Do tego czarne niskie trampki. Włosy zostawiła rozpuszczone ale wyprostowane prostym zaklęciem w wyniku czego sięgały jej do bioder. Dolne powieki pokreśliła lekko czarną kredką a na górnych namalowała kreski w takim samym kolorze. Na rzęsy nałożyła tusz. Spojrzała na duży zegar nad lustrem. 7:30. Wyszła z łazienki i poszła do pokoju wspólnego.  Usiadła na fotelu czekając na Ginny. Po 10 minutach przyszła i razem zaszły na śniadanie. Po drodze rozmawiały o prawie wszystkim. Nie poruszały tematu pojedynku i Malfoya. Nagle jakiś chłopiec z 3 roku z Ravenclawu podbiegł do Hermiony.
-Hermiona Granger?
-Tak, o co chodzi? – odparła zdezorientowana dziewczyna
-To prawda? O Tobie i Malfoy’u?
-CO? – dziewczyna wpadła w panikę. Czy on już coś rozpowiedział o niej?
-No o pojedynku. Wzywałaś Ślizgona. Naprawdę?
-A tak, to… to jest prawda. Skąd to wiesz?
-Słyszałem od kogoś. Wszyscy już o tym mówią.
-No to super. – mruknęła. - Gin idziemy.
Weszły do Wielkiej Sali. Wszystkie spojrzenia były zwrócone na nią. Kilka osób podbiegło do niej przekrzykując się nawzajem.
-Naprawdę? Wyzwałaś Dracona? Będziecie walczyć na śmierć i życie? Będziecie używać czarnej magii?  To prawda że przegrany ma wytrzymać dwie minuty cruciatusa rzucanego przez wygraną osobę? Serio walczycie na pięści? – z każdej strony dobiegały ją pytania coraz głupsze pytania a grupa powiększała się. Nie mogła uwierzyć że ktoś tak przekręcił wszystko i nawymyślał. Wyzwała Malfoy’a. To tyle prawdy. Reszta to kłamstwa. Oczywiście nikt nie wie o ich zakładzie.  Kiedy dobiegło ją kolejne absurdalne pytanie straciła cierpliwość.
-Cisza! – wydarła się. Momentalnie głosy ucichły – Słuchajcie. Tak wyzwałam Malfoy’a. Tak idę z nim na pojedynek. Ale reszta to kłamstwo i głupie plotki. A to z zaklęciem crucio to już przesada. Nie wiem kto z was wymyśla to wszystko, ale lepiej niech przestanie. Dziękuję.
Przedarła się przez tłum i usiadła przy stole. Jak gdyby nigdy nic zaczęły jeść śniadanie i rozmawiać o zajęciach. Hermiona pierwszą miała transmutację. Ucieszyła się. Zawsze lubiła ten przedmiot. Niestety jej entuzjazm opadł lekko gdy przypomniała sobie z kim ma zajęcia. Ślizgoni. Uśmiech zniknął z jej twarzy. Spojrzała w stronę drzwi wejściowych. Akurat wchodził do Sali przystojny blondyn. Jego wzrok zatrzymał się na szatynce. Dominik puścił jej oczko i szczerze się uśmiechnął.  Gryfonka odwzajemniła uśmiech, dokończyła szybko Tosta i poszła na transmutację.
***
Hermiona szła korytarzem w stronę Sali Zaklęć, jednak nie na zaklęcia a naukę komunikacji mentalnej. Kiedy weszła do Sali chciała usiąść w ławce, ale stolików nie było. Zamiast nich na podłodze leżały cztery wielkie poduszki. Każda w innym kolorze. Domyśliła się że chodzi o kolory domów. Natychmiast podeszła do złotej poduszki i usiadła czekając na resztę prefektów oraz nauczyciela. Po paru minutach wszyscy już byli w klasie.
-Cześć. – przywitał się Alien – nie będę was zanudzał gadaniną. Przejdziemy od razu do konkretów. Najlepiej sobie to gdzieś zapiszcie. Komunikacja mentalna inaczej mentalność  polega na porozumiewaniu się za pomocą myśli z drugą osobą. Można się porozumiewać grupowo ale do tego potrzeba dużego doświadczenia. Rozmowy nie usłyszy nikt, jeśli nie umie mentalności, ale jeśli umie to i tak nie usłyszy jeśli nie będzie wprowadzony w rozmowę. Używamy tutaj języki łacińskiego. Poznacie tylko kilka potrzebnych terminów. Rozmowę prowadzicie w normalnym języku. Podam teraz wszystkie terminy:
mentis communicationem - komunikacja mentalna; to nie jest do niczego potrzebne po prostu tak się nazywa po łacińsku
communicatio cum animi - komunikacja z umysłem; to jest najważniejsze pojęcie. Jeśli chcecie z kimś rozmawiać musicie to powiedzieć, później tylko myśleć. Na końcu dodajecie imię osoby. Na przykład:  communicatio cum animi Alien.
permittunt – pozwolenie; to odpowiadasz jeśli chcesz rozmawiać z osobą
Bonus – wyjdź; jeśli nie chcesz rozmawiać, lub żeby wydostać się z grupowej rozmowy
finis – koniec; tym zwrotem zakańczasz rozmowę, jeśli ją zaczynałeś.
angustos – zablokuj; tym blokujesz mentalność. Nie ukrywam że jest to trochę dekoncentrujące, więc jeśli trzeba się na czymś skupić to lepiej ją „wyłączyć”
reserare – odblokuj;  tego chyba nie musze tłumaczyć.

Hermiona zapisywała wszystko i była coraz bardziej zafascynowana tym przedmiotem.
-Dobrze skoro macie już wszystko zapisane przejdziemy do praktyki. – uczniowie zaczęli wyciągać różdżki – Nie, nie, nie. Do tego nie są potrzebne różdżki.  – uśmiechnął się. – posłusznie schowali je do kieszeni – Będziecie się tego uczyć po kolei. Zaczniemy od Pana Malfoy’a.  Na razie zaczynamy od nauki komunikacji za pomocą dotyku.  Na następnych lekcjach przejdziemy do trudniejszych rzeczy.
Hermiona była 3 w kolejce więc czekała. Po 20 minutach, Alien pochwalił ślizgona i przeszedł do Puchona. Z tym już było gorzej. Po 40 minutach średnio zadowolony nauczyciel podszedł do Gryfonki i usiadł na poduszce naprzeciwko niej. Mówił bardzo cicho.
-Ty jesteś Hermiona Granger?
-Tak. – uśmiechnęła się
-Dobrze, zamknij oczy. Złapię cię teraz za ręce. – gdy tylko poczuła jego ręce na swoich doznała czegoś dziwnego. - Hermiono co czujesz?
-Wyczuwam Cię  wszystkimi zmysłami ale najbardziej myślami. Jakby dwie osoby były w moim umyśle, ale ta druga jest niewyraźna.
-Komunikacja mentalna połączona z dotykiem właśnie tak wygląda.  Czujesz tą osobę.  Kiedy rozmawiasz bez dotyku nie czujesz w ogóle tej osoby, tylko te myśli które chce ci przekazać. Nic więcej.
-Czyli teraz mogę zobaczyć każdą twoją myśl? Nawet taką której nie chcesz mi pokazać?
-Nie, bo zablokowałem to. Ty też tak możesz, jeśli raz zablokujesz to nie będziesz mogła tego odblokować. Zgadzasz się?
-Oczywiście.
-Dobrze.  To przejdźmy do mentalności. Wypowiedz po cichu słowa communicatio cum animi ale bez imienia, jeśli jest dotyk imię nie potrzebne.
- Communicatio cum animi.
~Cześć Hermiono.
~Alien?
~Tak, to ja. Widzisz? Komunikujesz się za pomocą myśli.

~Jakie to dziwne. – pomyślała
~Tak to jest dziwne.
~Słyszałeś to?
~Tak bo nie masz zablokowanych myśli. Ale teraz to zrobimy. Powtórz za mną. Angustos mens mea.
~ Angustos mens mea.
~Dobrze, pomyśl teraz o czymś. Ale tak dla siebie, żebym ja nie słyszał.

Przypomniały jej się słowa Dracon’a : „przeproszę Cię publicznie za te 6 lat dokuczania, obrażania, poniżania i wyzywania.”
~Słyszałeś to?
~Myślałaś o czymś? – zdziwił się ¬Nic nie słyszałem. Dziwne.
~Coś źle zrobiłam?
~Nie tylko twoi poprzednicy musieli kilak razy próbować, aż udało im się wyłączyć.  Jesteś bardzo utalentowaną czarownicą.
Zarumieniła się
~Dziękuję.
~Wycofam się teraz. Na następnej lekcji nauczysz się rozmawiać bez dotyku.

Puścił jej ręce. Uczucie drugiej osoby zniknęło . Hermionę trochę bolała głowa.
-Boli głowa, co?
-Odrobinę.
-Zawsze tak jest. Ale po dwórch, trzech lekcjach już nic nie będziesz czuła. – powiedział i odszedł do Krukona. Z nim zeszło mu się też około 20 minut. Kiedy skończył przemówił do uczniów.
-Chciałbym wam pogratulować naprawdę jesteście dobrzy. Jednak najlepiej poradziła sobie Hermiona, 20 punktów dla Gryffindoru,  15 punktów dla Slytherinu i Ravenclawu oraz 10 punktów dla Hufflepuffu. Do następnego spotkania. – odwrócił się i wyszedł przez boczne drzwi. Szatynka szybko zabrała swoją torbę i wyszła z klasy. To była jej ostatnia lekcja, więc udała się na błonia, gdzie miała się spotkać z przyjaciółmi. Kiedy dotarła do ich ulubionego drzewa już tam siedzieli. Harry, Ron, Dean, Seamus, Nevile, Ginny, Luna, Lavender i Parvati. Mieli rozłożony czerwony koc w kratkę a na nim wielką tacę z ciastkami i kilka butelek soku dyniowego. Rozmawiali i śmiali się przez kilka godzin. Nagle ruda szepcze do szatynki.
-Hej, chyba ktoś do Ciebie idzie. – wskazała podbródkiem w lewo. Hermiona odwróciła głowę we wskazanym kierunku. Faktycznie, szedł do niej pewien Ślizgon. Gryfonka wstała i rzuciła do grupki „zaraz przyjdę” i ruszyła w stronę blondyna.
-Cześć Hermiono – jak zwykle pocałował ją w dłoń
-Witaj, Nik.
-Możemy chwilę porozmawiać?
-Jasne.
-Słuchaj… to prawda o tym pojedynku?
-Tak.
-Dlaczego wyzwałaś akurat Dracon’a?
-Bo mi się naraził. Zresztą po tych 6 latach nieustannego dokuczania musiałam coś zrobić. Działałam pod wpływem impulsu. Dopiero potem pomyślałam logicznie.
-Ale Malfoy… nie mogłaś wymyślić czegoś innego?
-Nie, ustaliliśmy zasady, i mam nadzieję że będzie ich przestrzegał. – uśmiechnęła się – Mam jeszcze do Ciebie pytanie. Czy jemu można ufać? Znaczy wiesz, obiecał coś i nie wiem czy dotrzyma obietnicy. Znasz go przecież. Czy obietnica dana szlamie znaczy dla niego tyle samo co obietnica kolegi z domu?
-Po pierwsze, nie mów na siebie szlama. A po drugi jeśli chodzi o Smoka to tak. Obietnica to obietnica.
-To dobrze. Wiesz, Nik, muszę już iść do nich.
-Okej, idź. - uśmiechnął się – Masz może jutro czas po lekcjach?
-O 16 na błoniach – odsłoniła swoje białe i równe zęby. – Do zobaczenia. – nie mogła się powstrzymać i przytuliła chłopaka. Bardzo go polubiła mimo że zna go dopiero dwa dni. Dominik odwzajemnił uścisk i szepnął jej do ucha.
-Mimo tej obietnicy, to uważaj na niego podczas pojedynku Hermiono. – pocałował ją w policzek i odszedł.
Gryfonka stała jeszcze chwilę i patrzyła za oddalającym się uczniem. Odwróciła się i wróciła do przyjaciół. Na szczęście nikt nie widział ich pożegnania. Wtedy miałaby wykład o Ginny.
***
Ten tydzień minął jej dość spokojnie. Nie licząc ciągłych pytań o pojedynek i złości Ginny na wiadomość że idzie się spotkać z Nikiem, to było bardzo przyjemnie. Dominik nie był typowym Ślizgonem. Na spacerze zachowywał się inaczej niż w szkole, był bardziej wyluzowany, ale miał swój urok gentelmana. Kiedy było jej zimno zdjął swoją marynarkę i założył Hermionie na ramiona. Kiedy wracali odprowadził ją pod drzwi Pokoju Wspólnego Gryfonów i odszedł żegnając ją pocałunkiem w dłoń.
Szatynka wychodziła właśnie z ostatniej piątkowej lekcji. Była trochę zdenerwowana, w końcu dzisiaj wielki dzień dla niej i dla całej szkoły. Nie ma ucznia który by no tym nie wiedział. Wszyscy o nim mówili, i każdy deklarował się, że przyjdzie obejrzeć, oczywiście wszystko w tajemnicy przed nauczycielami.
Hermiona szybko skierowała się do wieży Gryffindoru, żeby odpocząć przed pojedynkiem. Stwierdziła że nie idzie na obiad więc ma cztery godziny dla siebie. W pokoju wspólnym była sama.  Wszyscy byli w Wielkiej Sali. Gryfonka poszła do swojej sypialni i zaczęła przeglądać ciuchy, w celu znalezienia czegoś odpowiedniego. W końcu wybrała Szare rurki czarną koszulę. Do tego przyczepiła sobie plakietkę prefekta naczelnego i godło domu lwa.  Weszła do łazienki, napełniła wannę wodą i wlała malinowy olejek. Rzuciła zaklęcie na wodę żeby nie stygła i weszła do niej. Leżała w niej około godziny. Bardzo ją to zrelaksowało. Wyszła na kafelki i wytarła się puchowym zielonym ręcznikiem. Ubrała się a wyprostowane włosy zaplotła w długi warkocz. Zeszła po schodach do PS i usiadła przy kominku z książką. Powoli zaczęli napływać uczniowie. Każdy życzył jej powodzenia i obiecał ze przyjdzie popatrzeć.
Gdy zegar wybił 19:25 Hermiona wyszła z Salonu i skierowała się na korytarz na siódmym piętrze, pod Pokój Życzeń. Pod ścianą stał blondyn i uśmiechał się do dziewczyny. Obiecała Dominikowi że zobaczy się z nim przed „walką”. Usiedli na ławce koło okna. Niestety nie dane im było porozmawiać bo zaczęli się schodzić uczniowie. Coraz więcej i więcej. O godzinie 19:50 Hermiona wstała z ławki a wraz z nią Nik.
-Słuchajcie! Musicie się odsunąć od ściany, natychmiast! – wszyscy posłusznie odeszli i stanęli przy oknach. Gryfonka  przeszła trzy razy koło ściany skupiając się na ty co chce zobaczyć. Nagle usłyszała metaliczny dźwięk. Spojrzała w tamtą stronę. Jej oczom ukazały się wielkie czarne drzwi. Popchnęła je. Zobaczyła gigantyczną salę, pośrodku stał prostokątny, długi podest. Po jednej stronie wymalowany był lew a po drugiej wąż. Było też stanowisko sędziego. Hermiona weszła pierwsza za nią widzowie wlali się do Sali, wszyscy przepychali się żeby zająć jak najlepsze miejsca. Po lewej stronie usadowili się kibice Gryfonki, natomiast po prawej kibice Ślizgona. Najbliżej podestu stali jej przyjaciele, później reszta Gryfonów i dalej większa część Krukonów i Puchonów. Część z nich stanęła po prawej. Tak byli także sami Ślizgoni.
Nik pociągnął Mionę za ramię i wyprowadził  z Pokoju Życzeń.
-Hermiona wiesz że bardziej kibicuję Tobie, ale stanę po stronie Dracon’a.  Rozumiesz prawda?
-Oczywiście, nawet nie przypuszczałam że staniesz po mojej stronie.
Chłopak przytulił dziewczynę i szepnął jej do ucha.
-I tak wiem, że wygrasz. Moja dzielna Gryfonko. Powodzenia. – ucałował jej policzek. Niestety akurat wtedy ktoś im musiał przerwać.
- Delaney. Co tu robisz? Nie powinieneś stać z resztą węży?
-Draco. Oczywiście, idę. – uśmiechnął się ostatni raz do Hermiony i odszedł .
-Malfoy.
-Granger.
-Gotowy?
-Zawsze i wszędzie.
Mierzyli się wzrokiem. Malfoy ubrany był w czarne jeansy i szarą koszulę. Zgraliśmy się kolorami, nie ma co Przeleciało jej przez myśl. Nagle zegar wybił ósmą. Otworzyli drzwi i ramię w ramię weszli do Pokoju.  Ogłuszyły ich oklaski uczniów.  Ze stanowiska sędziego dobiegł głos komentatora i sędziego.
-Panie i Panowie. Zebraliśmy się tu, aby połączyć tą dwójkę węzłem małżeńskim. – urwał. Część osób z Sali zaniosła się śmiechem. Innym jednak nie było tak wesoło. – Nazywam się Blaise Zabini i mam zaszczyt komentować oraz sędziować dzisiejszy pojedynek magiczny międzie Hermioną Granger a Draco Malfoyem. – znów rozległy się oklaski. – Zawodnicy zapraszam na podest. - Wykonali polecenie Blaise’a. – Przedstawiam zasady. A właściwie tylko jedną.  Nie wolno używać czarnej magii. Pojedynek kończy się kiedy jedna z osób zostanie pozbawiona różdżki. Tylko błagam, nie pozabijajcie się. Uściśnijcie sobie dłonie. – z ociąganiem, ale zrobili to. – Na stanowiska. Zaczynacie na 3.- momentalnie zrobiło się cicho. Było słychać tylko stukot butów przemieszczających się dwóch czarodziejów. – raz! – chwila przerwy – dwa! – uczniowie przygotowali różdżki. – TRZY! – w tym samym momencie rzucili zaklęcia.
- Expeliarmus!
-Protego!
-Drętwota!
-Protego!
Słychać było tylko trzaki odbijanych zaklęć. Zabini wzniósł tarczę na widownię i na siebie. Nie chciałby żeby ktokolwiek dostał zaklęciem. Głosy zawodników ucichły. Zaczęli rzucać zaklęcia niewerbalne. Wszędzie latały kolorowe iskry i światła. Huk wypełniał pomieszczenie. Walczący nic sobie z tego nie robili. Rzucali coraz bardziej skomplikowane zaklęcia. Walczyli już około pięciu minut. Jednak Hermiona już miała plan. Wyszeptała zaklęcie starając się nie poruszać  ustami.
- Drętwota. – zaklęcie poleciało w stronę Malfoy’a. W tym samym czasie użyła zaklęcia niewerbalnego. „Expeliarmus”.  Poleciało tuż za wcześniejszym.
***
Draco odbijał i rzucał zaklęcia niby od niechcenia. Ale tak naprawdę bardzo mu zależało na wygranej. Wiedział że musi wygrać. Rzucał różne wymyślne zaklęcia jednak  ta szlama zawsze wszystkie odbijała i nie pozostawała mu dłużna. Odpowiadała atakami. Przyjrzał się Gryfonce.  Nadal ma zamiar używać zaklęć niewerbalnych. Wkurza mnie to. Jeszcze odbija wszystko. Jest nieznośna. CHOLERA! Malfoy był strasznie wkurzony. Nie panował nad gniewem wewnętrznym. Jednak na twarzy miał maskę. Nie pokazywał żadnych emocji. Już otworzył usta żeby wypowiedzieć czarno magiczne zaklęcie kiedy przypomniał sobie o zasadzie. Jeśli ją złamie i za jego pomocą wygra, ucierpi jego duma. A tak nie może być. Zamknął szybko usta. Głupie zasady. Zdekoncentrował się na chwilę, ale gdy zobaczył lecące zaklęcie Drętwota szybko się poprawił i odbił je. Niestety nie zauważył drugiego zaklęcia lecącego za poprzednim. Już miał odpowiedzieć, kiedy różdżka wypadła mu z ręki.
***
Hermiona widziała zdziwioną i zdezorientowaną minę Ślizgona, kiedy różdżka wylądowała na ziemi. Zapadła grobowa cisza. Wszyscy patrzyli to na Dracona, to na Gryfonkę. Nikt nie wiedział jak to się stało. Każdy widział jak Malfoy odbił zaklęcia. Czekali na werdykt. Blaise przerwał pojedynek.
-STOP! – wydarł się. Zdjął tarczę w widowni i z siebie. Zszedł ze swojego stanowiska na podest. Gestem przywołał do siebie zawodników. Posłusznie podeszli. Hermiona z zadziornym uśmiechem, Smok ciągle zdziwiony. – Panie i Panowie! Ogłaszam że zwycięzcą pojedynku została HERMIONA GRANGER. – Złapał ją za rękę i podniósł do góry. Wielki uśmiech nie schodził z twarzy dziewczyny. Uczniowie po lewej stronie zerwali się z miejsca krzycząc i klaszcząc. Miona zamiast do nich pójść odezwała się do byłego przeciwnika.
-To była wyrównana walka. – Uścisnęli sobie dłonie. – Pamiętasz o obietnicy?
-Niestety… Jutro.
-Do zobaczenia.
Odwróciła się i pobiegła do przyjaciół. Chłopcy wzięli ją na ręce i zaczęli podrzucać. Nie rozumiem dlaczego oni się tek cieszą. To tylko pojedynek. Kiedy postawili ją wreszcie nie ziemi prawie wszyscy jej gratulowali, przytulali, całowali i co tam jest jeszcze możliwe. Ukradkiem spojrzała w stronę Dominika. Wiedziała że nie podejdzie teraz i jej nie złoży gratulacji. Nie tutaj. Chłopak uśmiechnął się szeroko i pokazał dziewczynie kciuk w górę. Po czym odwrócił się i wyszedł z Pokoju z resztą Ślizgonów. 



------------------
Uff.... Nareszcie się z nim uporałam. Mam nadzieję że się wam spodoba. Piszcie proszę komentarze. Chcę wiedzieć co myślicie.
Stwierdziłam że rozdziały będę dodawać co niedzielę ^^

WBIJAJCIE i lajkujcie! -> VitaliaRussell - oficjalna strona na fb
Pozdrawiam was kochani! ;*
Vitalia <3 

niedziela, 2 czerwca 2013

2. Stereotypy.

 Wszyscy usiedli razem w jednym przedziale na samym końcu wagonu Gryffindoru. Hermiona z Luną i Ginny po jednej stronie za to Harry, Ron i Nevile naprzeciwko. Opowiadali sobie nawzajem co ciekawego robili w wakacje i co się wydarzyło. Szatynkę najbardziej urzekły fantastyczne, i zarazem dziwne historie Luny. Nie przypuszczała że zwykły czarodziej może przeżyć tyle przygód w 2 miesiące … chociaż nie Luna nigdy nie była zwyczajna, ona zawsze była wyjątkowa. Ma swój świat i swoje kredki. Nie obchodzi jej zdanie innych. Mimo swojego dziwnego zachowania jest lubiana, szczególnie przez Gryfonów. Tacy właśnie są wszyscy z domu lwa. Tolerancyjni. Każdy jest wyjątkowy na swój sposób, jedni bardziej drudzy mniej.  I my to doceniamy. Jej rozmyślania przerwał przyjazd wózka ze słodyczami.  Jak zwykle weszła do korytarza łączącego wagon Gryfonów i Ślizgonów, gdzie zawsze zatrzymywała się pani sprzedawczyni. Podeszła do staruszki z uśmiechem, który troszkę się pomniejszył kiedy zobaczyła kto stoi przy wózku. Ciekawe czy on naprawdę tleni sobie te włosy?  Może farbuje? Przed oczami stanął jej obraz Malfoy’a siedzącego w łazience z farbą na głowie. Próbując stłumić parsknięcie śmiechem, zakryła usta przez co wydawało się jakby się czymś zadławiła. Nie uszło to uwadze Dracona.
-Co szlamcio? Krztusisz się na mój widok? – zaczepił blondyn Mionę z wyzywającym uśmieszkiem.
-Hej, chłopcze uważaj na słowa. Nie zawracaj się tak do tej pięknej kobiety. – pouczyła Ślizgona pani sprzedawczyni mierząc co surowym wzrokiem.
-A Pani niech się nie wtrąca. – odpyskował Malfoy. Hermiona nie zwracając uwagi na niego kupiła sześć butelek soku dyniowego  oraz trzy paczki ciasteczek z rodzynkami. Zapłaciła i nie patrząc na  chłopaka odwróciła się z zamiarem pójścia do swojego przedziału. Jednak słowa jakie padły z ust Smoka zatrzymały ją.
-No i co Granger? Na peronie byłaś taka wygadana a teraz nawet słowem się nie odezwiesz? Wtedy byłaś w grupie, co prawda samych kretynów. Teraz jesteś sama. Czyżby odwaga Cię opuściła? – chwila przerwy- Uuu… Czyżby Gryfon tchórzył?
Odwróciła się powoli w jego stronę.
-Zapamiętaj sobie raz na zawsze ty wredny tleniony Ślizgonie. Gryfoni nigdy nie tchórzą. Zrozumiałeś nigdy. – Odpowiedziała z takim jadem w głosie na jaki ją tylko było stać. Teraz była zła. Nikt nie ma prawa zarzucać jej tchórzostwa. Nagle w jej głowie pojawił się pomysł. Co prawda bardzo szalony, zakazany i jeśli przegra pogrąży się jeszcze bardziej. Ale musi udowodnić tej fretce że wychowankowie domu lwa są odważni jak nikt inny. Tak zrobię to teraz i tutaj. Obróciła głowę w prawo i lewo. Koło nich zaczęła się tworzyć mała grupka ciekawskich. To będzie sensacja, mogę się założyć że wieczorem całą szkoła będzie o tym wiedziała. Spojrzała na Dracona. Na jego twarzy wyraźnie widniał triumf i zadowolenie z samego siebie.  Hermiona stanęła wyprostowana,  wzrok wlepiła w jego stalowe tęczówki i odrzekła pewnym siebie głosem.
-Draconie Lucjuszu Malfoy’u na potwierdzenie moich słów ja Hermiona Jean Granger wyzywam Cię na pojedynek, tylko my i nasz różdżki. Czy przyjmujesz wyzwanie?

***

Draco przez chwilę myślał że się przesłyszał. Jak ta szlama ma czelność rzucić wyzwanie jemu, arystokracie czystej krwi? Ale nie może odmówić, jego duma by bardzo na tym ucierpiała. Musi się zgodzić, chociaż nie ma ochoty walczyć z Granger. Czy kiedyś w ogóle w Hogwarcie zdarzyło się takie coś jak pojedynek uczniów? I to w sumie nie legalny, bo bez nauczycieli Nie nigdy nie słyszał o takim przypadku. Skąd ona wytrzasnęła ten pomysł? Taka opanowana, grzeczna, wiecznie posłuszna i przykładna, porywa się na pojedynek ze Ślizgonem i do tego byłym Śmierciożercą? Przecież on zna wiele zaklęć z dziedziny czarnej magii których ona nigdy nie użyje. To może wyjść dla niego na plus. Uśmiechnął się sam do siebie.
-No Malfoy, czekam.
Draco zdał sobie sprawę że przez chwilę stał i się wpatrywał w Gryfonkę.
-Podaj czas i miejsce.
-Piątek wieczór, w Pokoju Życzeń. Szczegóły ustalimy w tygodniu. – odparła i udała się do swojego wagonu. Jednak dopiero teraz uświadomiła sobie na co się porwała. Co ja zrobiłam? Idę na oficjalny pojedynek z Malfoy’em.  No super. Ale cóż stało się. Musi być dobrej myśli. Jednak jeszcze lekko zszokowana swoim pomysłem weszła do przedziału.
-Hermiona? Co się stało? – zapytali Ron i Ginny w tym samym momencie. Muszę wyglądać naprawdę dziwnie. Przeleciało jej przez myśl.
-Wyzwałam Malfoy’a…
-To chyba dobrze nie? – Ron pomyślał że znów się pokłócili.
-Nie chodzi o takie wyzywanie. Ja go wyzwałam na pojedynek. Na zaklęcia.
W przedziale momentalnie zapadłą grobowa cisza. Było słychać tylko stukot kół pociągu o szyny.  Pierwszy odezwał się Harry.
-Oszalałaś?! – chłopak zerwał się z miejsca - On zna czarną magię! Jeszcze Ci coś zrobi!
-Harry, uspokój się – Ginny pociągnęła go za rękę, żeby usiadł. – Herm, dlaczego to zrobiłaś?
-Bo zarzucił mi tchórzostwo. – ton jej głosu nie wyrażał żadnych emocji.
-No to miałaś genialny powód żeby mu zaproponować pojedynek.  – odparł sarkastycznie Potter
-A właśnie że miałam! JESTEM GRYFONEM I NIE BOJĘ SIĘ GŁUPIEGO POJEDYNKU Z TĄ FRETKĄ! – Hermiona wstała i szybkim krokiem wyszła na korytarz pociągu.
***
Expres  zatrzymał się na stacji. Miona szybko wyszła z pociągu nie czekając na przyjaciół. W stronę zamku zaczęła iść sama co jakiś czas rzucając krótkie „cześć” do znajomych.  Kiedy zza góry wyłoniły się mury szkoły Hermiona jak zwykle wstrzymała oddech. Mimo że przyjeżdża tu już na 7 rok, dalej budowla zapierała jej dech w piersiach. Dziewczyna odniosła wrażenie że wielkie mury oświetlone srebrzystym światłem księżycowym oraz ogniem z pochodni przyczepionych do ścian mienią się swoim dziwnym kamiennym blaskiem. Cały zamek rzucał wielki cień na błonia, których trawa wyglądała jak zrobiona ze srebra. Jezioro, rozległe i głębokie, odbijało od swojej tafli oko księżyca które unosiło się nad Zakazanym Lasem między rzadkimi, szarymi chmurami. Las wyglądał ponuro i złowrogo, tak jak wszystkie stwory żyjące w nim. Niedaleko granicy łąki z drzewami stała niewielka chatka z ogródkiem. Z komina leciał dym, a z okienek sączyło się bardzo blade światło.   Kawałek dalej widniało boisko do quidditch’a.  Owalne z pięcioma wieżami. Cztery odpowiadające domom i jedna nauczycielska. Hermiona nawet nie zauważyła że stoi w miejscu i przypatruje się wszystkiemu co ją otacza.  Była zbyt zachwycona krajobrazem skąpanym w blasku. Z transu wyrwało ją stuknięcie w ramię.
-O przepraszam. – przed nią stał wysoki ciemny blondyn. Miał skruszona minę, ale mimo to uśmiechał się. – Wybacz nie zauważyłem, cię, zagadałem się z kolegą.
-Nic się nie stało.  – odpowiedziała szatynka z szerokim uśmiechem. Przyjrzała się bliżej chłopakowi. Miał duże zielone oczy w których tańczyły wesołe iskierki. Uśmiech był promienny ukazujący rząd równych białych zębów. Spojrzała na jego szaty, a konkretnie miejsce gdzie powinien być herb domu. I był tam. Godło Slytherinu. Jak ktoś tak miły i na pierwszy rzut oka przyjacielski może być w domu węża? Chłopak widząc gdzie padł jej wzrok trochę zmniejszył swój uśmiech. Chciał się z nią zapoznać ale dziewczyna uprzedziła go wyciągając rękę.
-Hermiona Granger.
-Dominik Delaney. – Ślizgon zamiast uścisnąć jej rękę, złapał ją i pocałował lekko w zewnętrzną część dłoni.  Herm zmieszała się. Żadne facet nigdy się tak z nią nie przywitał.  Blondyn puścił ją i zapytał – Czy mogę ci towarzyszyć w drodze do Wielkiej Sali?
-Tak, czemu nie.
-Rob, dołączę do Ciebie przy stole. – uśmiechnął się do swojego kumpla i poszedł ramię w ramię z Hermioną w stronę bramy zamku. Tym razem odezwał się do dziewczyny – Na którym roku jesteś, Gryfonko?
-Na siódmym. Dominik, nie przeszkadza Ci to z jakiego domu jestem?
-Proszę mów mi Nik. Dla mnie domy nie mają znaczenia tak samo jak status krwi. Czarodziej to czarodziej wszyscy jesteśmy tacy sami pod tym względem.
-Bardzo dobre podejście, niestety mało jest osób które tak uważają.
Resztę drogi spędzili na luźnej rozmowie o szkole i zainteresowaniach. Rozstali się dopiero pod drzwiami Wielkiej Sali.
-Do zobaczenia Hermiono. – na pożegnanie znów pocałował dziewczynę w dłoń.
-Do zobaczenia, Nik. – chłopak odwrócił się i odszedł w stronę stołu swojego domu. Miona zrobiła to samo. Jednak prawie natychmiast spotkała pytający wzrok Ginny i zdezorientowaną minę Harry’ego. Twarz Rona nic nie wyrażała. Szatynka udała że nie widzi nic dziwnego w swoim zachowaniu i usiadła przy nich.
-Co to miało być? – zapytał z pretensją Potter
-Pożegnanie z kolegą. – odpowiedziała prosto i beznamiętnie Hermiona.
-Kolegą? Dziewczyno to Ślizgon!
-Mam oczy Harry.
-Nie był bym tego taki pewien.
-To że jest ze Slytherinu nie oznacza że jest taki jak inni. Nie jest arogancki i bezczelny, tylko miły, taktowny, uprzejmy, kulturalny, przyjacielski, dobrze wychowany, życzliwy, szarmancki i zachowuje się jak prawdziwy dżentelmen nie jak te marne podróbki co chodzą po tych korytarzach. Jest całkowitym przeciwieństwem typowego ucznia z domu węża. Może to tylko stereotypy że każdy Ślizgon jest wredny, każdy Krukon mądry, Puchon sprawiedliwy a nawet że każdy Gryfon jest odważny. Nie znamy tak naprawdę nikogo stamtąd – tu wskazała lekko palcem w stronę stołu Dominika. -  Może warto zapoznać się z kimś z innego domu a nie tylko ze swojego, nawet jeśli ma to być pogwałcenie „prawa” o nienawiści Gryffindoru i Slytherinu i wreszcie zobaczyć na własne oczy czy wszystko co się mówi to prawda. – Nagle zdała sobie sprawę że wszystkie osoby w promieniu kilku metrów słuchają jej wywodu.  Gdzieniegdzie dało się słyszeć ciche pomruki zadowolenia.  Jednak Wybraniec nie podzielał jej zdania. Już otwierał usta żeby wyrazić swoje zdanie, ale na szczęście nie pozwolił mu na to głos dyrektorki.
-Witajcie uczniowie! Na wstępie chciałabym powitać nowego nauczyciela obrony przez czarną magię. Oto profesor Anna Bell. – Wzrok wszystkich uczniów przeniósł się koniec stołu. Siedziała tam kobieta, na oko 35 letnia. Czarne loki sięgające jej łopatek oraz duże prawie czarne oczy mocno kontrastowały z jej bladą cerą. Ubrana była w czarną zwiewną sukienką bez ramiączek. Podniosła się z krzesła, ukłoniła z gracją i znów usiadła. Minerwa kontynuowała – Ten rok jest bardzo ważny dla uczniów piątego i siódmego roku gdyż zdają oni egzaminy. Mam jednak nadzieję że wszyscy będziecie wzorowo pracować, zdobywać punkty i przynosić chlubę swojemu domowi. A teraz zapraszam na powitalną ucztę.
Na stołach pojawiły się najróżniejsze potrawy. Uczniowi zaczęli pochłaniać niezliczone ilości jedzenia i rozmawiać o wakacjach. Co chwila dało się słyszeć śmiech. Jednak Hermionie nie było wesoło. Szybko zjadła to co miała na talerzu i odeszła do stołu. Skierowała się w stronę wieży Gryffindoru.  Przywitała się grzecznie z Grubą Damą.   
-„Szlachetny Gryfon” – rzuciła do obrazu i weszła so salonu. Nic się nie zmienił, był taki sam jak na każdym roku jej nauki tutaj. Weszła po schodach do dormitorium dziewcząt. Na swoim łóżku znalazła list.
Panno Granger!
Proszę o przyjście do mojego gabinetu dzisiaj o godzinie 20. Sprawy prefektów.
Minerwa Mcgonagall
PS. Tiara Przydziału.

Miała jeszcze godzinę. Stwierdziła że poczyta książkę. Zeszła do pokoju wspólnego, usiadła przy kominku i zagłębiła się lekturze.
Zerknęła na zegarek. Pokazywał 19.50. Odłożyła książkę, poprawiła sweterek i wyszła na korytarze. Szybkim krokiem doszła do gabinetu dyrektorki. Powiedziała hasło i weszła do środka. Był tam na razie uczeń tylko jednego domu. Slytherinu. Siedział pod ścianą i wpatrywał się w okno. Nawet jej nie zauważył. Minerwa siedziała przy biurku. Skinęła głową na powitanie Hermiony. Po kliku minutach weszli pozostali prefekci.
-Skoro wszyscy już jesteście, pewnie chcecie wiedzieć po co was tu zebrałam. A więc, macie tutaj wasze palny – podała im kartki pergaminu.  Była na nich pewna nowość. Hermiona przeleciała wzrokiem  rozkład zajęć. Zauważyła tą zmianę.
-Pani profesor, co to za nowy przedmiot?
-Będzie się tego uczyć tylko wasza czwórka, może to być bardzo przydatne. Nazywa się to komunikacja mentalna.





Nareszcie udało mi się go dodać. Mam nadzieję że wam się będzie podobał i przepraszam że tak długo czekaliście. Na trzeci rozdział nie będziecie tyle czekać. Przewidywany jest na piątek / sobotę.

Informacji szukajcie na oficjalnej stronie bloga: https://www.facebook.com/VitaliaRussell
Moja strona na fb o HP: https://www.facebook.com/pages/Jaram-sie-tym-bardziej-niz-harry-hedwiga
Pozdrawiam
Vitalia, ;*